Ostatnio mało sypiam. Wolę czytać książki. Wbrew pozorom nie chodzi tu wcale o tematykę, gdyż o wiele istotniejszy jest sam fakt wykonywania czynności. Chociaż z drugiej strony ,tak jak w życiu, unikam monotematyczności i staram urozmaicać mój czytadło spis. Jednego dnia sięgam po nowele, a następnego czekam z wypiekami na rozwiązanie kryminalnej zagadki stulecia. Lubię w książkach zniszczone okładki pożółkłe kartki i zapach przesycony ludzkim dotykiem. Są jednym z tych kochanków ,którym nie odmawiam pójścia do lóżka. Cytując ,,książka jest niczym ogród, który można włożyć do kieszeni'', a ja uwielbiam mieć przy sobie kwiaty bez różnicy na porę roku. Teraz taki czas, że czytam i pachnę.

środa, 29 grudnia 2010

29.12.2010

 
Z poczwarki przeobrażam się w barwnego motyla. Od jakiegoś czasu zmieniam dość radykalnie zawartość swojej garderoby. Przyozdabiam ciało delikatnymi tkaninami. Koronkowymi, kwiecistymi materiałami. Młodzieżowe bluzy zamieniam na dziergane przyjemne w dotyku swetry. Zaczęłam chodzić w spódnicach! Nauczyłam posługiwać się igła i nitką co było dla mnie nie lada wyzwaniem. Przygarniam starą, posiadającą klimat biżuterie. Kolekcjonuje stare, niepowtarzalne torebki. 
Dlatego uwielbiam dni takie jak dziś. Leniwe popołudnia przy kawie. Podróżowanie po małych, przydrożnych sklepach z odzieżą używaną, gdzie pośród hałd ubrań czekają prawdziwe skarby.Powroty do domu, gdzie pod ciepłym kocem z kubkiem gorącej herbaty, czytam skrawki czyjejś przestrzeni. Akompaniuje mi kot, systematycznie mrucząc. Dotykając wilgotnym noskiem mojej suchej, popękanej mrozem dłoni. Jest odpowiednikiem moich zimowych potrzeb. Mojej desperackiej potrzeby czułości, która wzrasta, gdy za oknami biały puch.Gdy cykl dnia krótki, a noce obsesyjnie długie. 

Cieszy jedynie ilość książek, które czekają w niepewności na dotyk wzroku. 


dzisiejsze zakupy:
1. koronkowe body -8zl (lumpex)
2. poncha- 15zl (new look-lumpex)
3. materiał na nową spódnice (2 zł)
4. opaska z kwiatem (10zł cubus)
5. kremowa spódnica (stradivarius)







poniedziałek, 27 grudnia 2010

Edith Piaf L'Hymne à l'amour .

Zaprzeczam. Wątpię.  Purpurą się oblewam.Kto pozwolił tak kochać.Łamać paznokcie o niepewność. Zagryzać usta w oczekiwaniu. Obrysowywać wargi czerwona konturówką w nadziei rozmazania jej twoim policzku. Zakładać pończochy z myślą ich ściąganiu. Zapinać stanik z nadzieją odpięcia gwałtownym szarpnięciem. Przywdziewać lekką, zwiewną sukienkę czekając widoku nagich ciał.
 Wniknąć porami skóry w myśli najbrudniejsze. Przeplatać się z nimi w sposób czysty. Nadać im krystalicznych rysów. Rozebrać. Poznać cal po calu. Obnażyć.
                                                          
                             




Spóźnione życzenia urodzinowe paryski Wróbelku <3

Ps. Obejrzałam  ,, Przeminęło z wiatrem,, i nie mogę się otrząsnąć w znaczeniu pozytywnym. Jak mogłam wcześniej nie widzieć tego filmu. Moje plany czytelnicze ulegają nagłej  zmianie! Lecę jutro do biblioteki po książkę pod tym tytułem.Mam nadzieje, że będzie równie dobra.




Ps.2. Okazuje się, że jestem bardzo sentymentalna. Kochałam Cię taką.

sobota, 25 grudnia 2010

,,Droga,, Cormac McCarthy.

Nie jestem miłośniczką książek o fabule katastroficznej. Najczęściej obrazy końca świata lub zagłady ludzkości nie trafiają do mnie. Nie budzą we mnie żadnych uczuć.Są mi obojętne, a to chyba najgorsze uczucie jeśli chodzi o odbiór zjawisk. Przemogłam się jednak, wiedząc, że książka została wyróżniona nagroda Pulitzera. Zresztą wyszłam z przekonania, że pokieruje się moją zasadom. Przeczytam pierwszą kartę i jeśli mnie zainteresuję biorę.
W tym przypadku decyzja była prosta.
,, Obudził się zimną nocą w lesie, wyciągnął rękę i dotknął śpiącego obok dziecka. Noce ciemniejsze od ciemności, każdy nowy dzień bardziej szary od poprzedniego.. ,,
Bezbłędna proza literacka, w najlepszym wydaniu. Wiedziałam, że czeka mnie kolejna nieprzespana noc z dobrą lekturą. I w tym wypadku nie zapeszyłam. Nie znamy dokładnego czasu akcji. Jest to bez wątpienia przyszłość. Sceneria wydarzeń wprowadza nas w post apokaliptyczny klimat. Świat zacierający się w półmroku. Szary, splądrowany przez ostatnich ocalałych ludzi. Dookoła hałdy śmieci, zniszczone budynki.Ciała ludzkie oraz zwierzęce pokrywające połacie wyniszczałych miasta. Brak żywności. To co można było spożyć, już dawno uległo procesom trawienia. Bandy szabrowników mordują i zjadają ludzi. Coraz częstszym zjawiskiem staje się kanibalizm.
 W tak okrutnych okolicznościach przyglądamy się morderczej wędrówce dwójki bohaterów. Ojca i syna. Nie poznajemy nawet ich imion. Są dla nas anonimowi. Ich obraz budujemy  na podstawie bardzo zdawkowych i minimalistycznych dialogów. Łączy ich niezwykle siła więź. Ewoluuje, ulega zmianą, ale nie słabnie. Określają się mianem ,,dobrych ludzi niosących ogień,,.Ale aby przeżyć trzeba przede wszystkim  zdobyć coś do jedzenia i picia oraz znaleźć bezpieczne miejsce noclegowe. Opisy, podczas których bohaterowie zaspakajają swoje wręcz zwierzęce potrzeby, pierwszorzędne w obecnym momencie, są bardzo sugestywne. Jest to książka, która pozwala nam zmierzyć się z ciemnymi stronami naszej duszy. Na ile procent zostaniemy ludźmi, w świecie, który przestał być humanitarny i pokryty lukrem. Czy nasze człowieczeństwo jest tylko objawem dobrobytu w którym obecnie żyjemy. Czy uda nam się zachować reszty godności, gdy zostaniemy zmuszeni do życia w ekstremalnych warunkach.Czy zostaniemy ,, dobrymi ludźmi,, ?


http://www.filmweb.pl/film/Droga-2009-419050 <- dla osób postrzegające świat przez pryzmat kamery polecam ekranizacje.

niedziela, 19 grudnia 2010

Lillian Jackson Braun-,, Kot, który czytał wspak,,

Ten weekend połknął całkowicie jakiekolwiek przejawy ambicji. Mało pracowity, wręcz leniwy. Dlatego książka, która przeczytałam(tytuł w opisie) odpowiada całkowicie przekrojowi ostatnich dni.O serii 30 kryminałów poświęconych kotom słyszałam dość dawno.Dopiero teraz wpadł mi w ręce ich pierwszy tom. No i mam mieszane uczucia.W zasadzie nawet bardzo. Kryminał, bowiem miał(u)ki.Główny bohater niejaki Qwilleran  dość przewidywalny. Mężczyzna po przejściach, w średnim wieku, dość inteligentny.Zmuszony sytuacja materialną trafia do działu kulturalnego w gazecie ,,Daily Fluxion,,. Nie jest to jednak kwestia przypadku. No i wszystko pięknie ładnie. Bohater przychodzi do pracy, wraca z pracy, poznaje różnych artystów, tylko gdzie jest jakakolwiek zbrodnia. W końcu sięgnęliśmy po kryminał. Spoglądamy z niedowierzaniem na okładkę. Jak byk,, dobry kryminał,, głosi złowrogi napis z pistoletem w tle. W końcu po stu kartkach( w czym książka ma ich 170) ktoś ginie. Sytuacja powtarza się jeszcze dwukrotnie. Zaczynamy snuć hipotezy, kto mógł się dopuścić tej zbrodni. Tylko szczerze mówiąc, jako czytelnik mamy znikomą możliwość rozwiązania zagadki, gdyż autorka oszczędza nam poszlakach. W scenie kulminacyjnej mordercą okazuje się osobą anonimowa. Motyw kierujący postępowaniem przestępcy jest także kaleki.No i kryminał raczej średniej klasy b.




Całe szczęście autorka, jakby przewidując nasze czytelnicze  odczucia dokładna nam jeszcze jedną postać. Najważniejszą moim zdaniem. Jest nią kot rasy syjamskiej. Opisany z niezwykłym pietyzmem, sprawia wrażenie istoty magicznej.
,,To cecha charakterystyczna kotów syjamskich. Jeśli zaświeci im się w oczy, zmieniają kolor na rubinowo-czerwone. Normalnie są niebieskie – tak niebieskie, jak na tym van Goghu. Sam pan to zobaczy, kiedy kot zdecyduje się uhonorować nas swoją obecnością.,,
,,Mój kot bardzo lubi sok z winogron, szczególnie biały. I tylko najlepszej marki. Jest znawcą.,,


Dla fascynatów i miłośników kotów wszelakiej maści  jest to pozycja obowiązkowa. Bo kto z nas oprze się  kotu, raczącemu swoje podniebienie białym sokiem z winogron.







piątek, 17 grudnia 2010

17.12.2010



Lubie. Głośniki znają już ślad wokalu i instrumentów. Fascynacje długo terminowe są sexi.

ps. Obecnie w świecie kryminałów <3

czwartek, 16 grudnia 2010

Jerzy Pilch Pociąg do życia wiecznego

Po raz pierwszy czytałam felietony w formie książkowej.Jestem miło zaskoczona, bo pomimo czasu, który upłynął od ich wydania są nadał świeże i cierpkie. Poruszają problemy społeczne, które nie wyblakły do tej pory. Czuje się j świadkiem przyczynowo-skutkowego wyjaśnienia rzeczywistości, która zastałam.Wybór felietonów pisanych do ,,Polityki,, , a później ,, Dziennika,, zawiera niesamowity przekrój tematyczny. Dowiadujemy się o bezdomnej, która staje się posiadaczką czterdziestu tysięcy, zakazie palenie w pociągach intercity, mniemanym dorastaniu Giertycha, wydarzeniach związanych z śmiercią Jana Pawła II oraz wybraniu jego następcy. Ale to nie wszystko. Jesteśmy bowiem świadkami bezkrytycznej oceny rządów Bliźniaków( kojące po katastrofie smoleńskiej, gdzie wszystko jest tabu) oraz konfliktów politycznych, które zarysowały dzisiejszy bieg wydarzeń.Dla mnie jednak, jako wielbicielki literatury, najciekawsze są felietony dotyczące tej  dziedziny. Pilch piszę błyskotliwie o Tadeuszu Borowskim, Tadeuszu Konwickim, Mannie, Kapuścińskim  oraz konflikcie między Herbertem a Miłoszem. Czytając tą książkę zagłębiamy się również w życie prywatne autora. Dowiadujemy się między innymi dlaczego nie lubi Świąt Bożego Narodzenia, wywyższa koty nad psami i dlaczego jeden z fotografów wykonał mu zdjęcie w dymie papierosa. Przechodzi płynnie od komentowanie rzeczy wysokiej wagi, do przyglądania się zwykłemu obywatelowi .Mistrzowski felieton o ,, Miłości zmysłowej w Bibliotece,,. Mogłabym, więc rozpływać się i rozpływać , a zapewne czytać i czytać.
Jest to obowiązkowa pozycja dla czytelników ceniących sobie czarny humor, cierpkie spojrzenie i ironię. Chociaż większość z opisanych tu wydarzeń przykrył kurz, uniwersalizm pewnych postaw jest tu celnie opatrzony komentarzem Pilcha. Przypatrujmy się, więc naszym przywarą z trafnego punktu widzenia. Może, dzięki krytyka stanie się dla nas podwaliną do zmian społecznych, których trzeba. Oj, trzeba.

wtorek, 14 grudnia 2010

14.12.2010 . Alicja całkiem rzeczywista .

















Najczęściej wpadam w sidła własnej wszechstronności i ciekawości świata, bo  miałam dzisiaj pisać o wrażeniach po przeczytaniu Jerzego Pilcha. Niestety,nie uda mi się spełnić wcześniej postawionych sobie celów, gdyż przez przypadek znalazłam te oto zdjęcia i zakochałam się. Chociaż w życiu jestem mniej wylewna, sztuka daje mi ogromne pole do popisu. Zmieniam  w jej obszarze kochanków bardzo impulsywnie, intensywnie. Uprawiam najprawdziwsza poligamie.  
Od dnia kiedy przeczytałam ,, Alicje w krainie czarów,, stałam się jej niezaprzeczalna wielbicielką. Na początku bałam się dziwacznego przekroju postaci i krajobrazów. Z biegiem czasu nabrałam jednak zdumiewającego podziwu. Surrealistyczna, absurdalna ,nieprzewidywalna i przewrotna. Stała się dla mnie pewna podwaliną postrzegania świata. Sprawiła, że dostrzegam swój indywidualizm i niedopasowanie dla otaczających norm przychylniej. 
Wpływom tej książki ulega wielu artystów. Zaczynając od muzyków,reżyserów po fotografów. Musze jednak przyznać, że dopiero sesja, która zamieściłam powyżej sprawia, że poczułam klimat magii. Chwała Ci za to dzieło sztuki Eleno Kalis ! Wierze w autentyczność każdej z tych fotografii. W końcu po tak wielu sesjach w tym temacie modelką jest młoda, urocza dziewczynka. Pozuje bardzo naturalnie,a przynajmniej ma się takie wrażenia patrząc na fotografie. Wodna sceneria dodaje tajemnicy i pozwala mi  na chwile odpłynąć. Po nieudolnej adaptacji Tima Burtona, miód na spierzchnięte usta.

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Grudniowe umilacze



 1.Eric - Emmanuel Schmitt - Moje życie z Mozartem

2.Ian McEwan- Na plaży Chesil

3.Stephanie Cowell- Poślubić Mozarta

4.Krystyna Kofta- Wióry

5.Doris Lessing- Opowieść afrykańska 

6. Jerzy Pilch - Pociąg do życia wiecznego 

7.Ryszard Kapuściński - Podróże z Herodotem 

8.Lillian Jackson Braun- Kot który czytał wspak 

9.Jodi Picoult- Deszczowa noc 

10.Olga Tokarczuk - Prowadź swój pług przez kości umarłych

11. Fiodor Dostojewski - Idiota

i niestety lekturalna pozycja Quo Vadis. 


ps.

 

Dialogi okazują się moja pięta Achillesa. Wciąż bazgram na husteczkach i powtarzam angielskie słówka. 

Cóż. 13.12.2010




Wracam do codziennego pisania, bo bez tego staje się jakaś nie swoja. Mam koszmary i zapadam na zapalenia krtani. Leczniczo, więc wracam tam, gdzie czuje i sprawdzam się najlepiej. To tyle jeśli chodzi o moją osobista dygresje.

Jak już wcześniej mówiłam rzadko oglądam telewizje. Jeśli jednak już sięgam po pilot to w celu zasięgnięcia informacji odnośnie tego co się dzieje w państwie, lub skacze po kanałach szukając jakiegoś interesującego filmu. Niestety, najczęściej nie udaje mi się znaleźć niczego godnego uwagi, więc zabieram się za wertowanie książek. Ku mojemu zdziwieniu śmieciowe,masowe widowisko dostarczyło mi niesamowitej przyjemności. Bo oto nagle w całym tłumie mam talentowych  śpiewających pseudo-inteligentów, dzieci zawodzących rzewnie i rasta chłopcach o mętnych oczach pojawia się ta oto perełka. Lubie niebanalna i specyficzną muzykę, która pozwala mi odkryć nowe obszary dźwięków. Gdy, usłyszałam po raz pierwszy wystąpienia My, myself and I, a był to właśnie ten filmik umieszczony na górze,wpadłam od razu w specyficzny power tych wykonawców. Są artystami na pewno nie tuzinkowymi, więc zdziwił mnie fakt, że zaszli tak daleko. Polsko powstajesz powoli z kurzu ciemnoty i kiczowatej sztuki. To się chwali.

piątek, 3 grudnia 2010

niedziela, 7 listopada 2010

piątek, 5 listopada 2010

5.11.2010

"Zaprawdę powiadam ci, poetą się jest. Jest się nim, żyjąc. Zaś bywa się czasem skrybą, czyli grafomanem. Bywa się nim wtedy, kiedy braknie siły, by dźwigać ciężar swego życia".

R.W.


http://biuroliterackie.pl/biuro/biuro.php <3

czwartek, 4 listopada 2010

4.11,2010



coraz mniej czasu.
cieszy.
zapęd w pęd!

poniedziałek, 25 października 2010

25.10.10

Chopin dziś taki ciężki.

Milczą palce na naszych ciałach.
Rysuje ogród zagłady.
Złota klatka myśli jest nieuniknionym przedsięwzięciem.
Każde wyjście wydaje się ordynarnie nienaturalne.
Zmieniłam się dziś już tyle razy.
  i nadal ......

cisza

niedziela, 24 października 2010

Mcdonald jedno wielkie śmietnisko.

Wszystkie osoby,które nadal korzystają z usług tego wspaniałego fast foodu zapraszam do przejrzenia stronki i obejrzenie filmiku.
Help Stop McDonald's Cruelty Now!

Zapraszam także do wypełnienia i wysłania petycji!

Nasze żołądki to nie śmietniska,a jeśli już weszłam na temat śmietnisk to  do kin  wszedł film dokumentalny o tym tytule.

http://www.swiatobrazu.pl/film-dokumentalny-smietnisko-juz-od-22-pazdziernika-w-polsce-21789.html

   zapowiada się kawał dobrego kina. no!

piątek, 22 października 2010

22.10.10

Konkretni jesteśmy za mało.
Szkoda, mogło być  wybitnie romantycznie, a jest wczorajsza jajecznica z sucha bułka.
Na stole pełno książek. Długa noc masturbacji słowami.



1.Balladyna uwspółcześnia pewne schematy polityczne.
2.Warszawa kurzy blokowiskami
3.Stosy kartek na biurku
4.Rosyjska literatura daje się kochać nawet dniami,choć zdecydowanie wole przy lampce z kubkiem czekolady z chilli.
5.Spełniające się marzenia zabiją zapał.
6.Czekam na zmartwychwstanie serc.
7.Mój kot już od roku sika po ścianach i wrzyna pazury w krtań.
8.Pisze.Przynajmniej próbuje. 




Wczorajsza ta piosenka bardzo.Wróciłam do jej ukłuć. 

czwartek, 14 października 2010

14.10.2010

Zaskakujące.Porażki przynoszą zadowolenie.Ingerencja w pewne zdarzenia jest zbędne.Toczę się jak kłębek wełny.Spadam z kolan nieuważnej dziewczyny i zapełniam całość przestrzeni w okół niej.
Nie spodziewałam się,że uda mi się być tym kim teraz jestem.Jestem zadowolona z swojego życia.Dostrzegam błędy i niedopracowania.Realizm nie opuścił mnie nigdy.Tylko teraz coraz mniej załamywania rąk i rozmazanego tuszu.Nie jest łatwo.Każdy ma swoje małe zderzenie z rzeczywistością.To zabawne,że kiedyś nie rozumiałam tego oczywistego faktu.Nadal co jakiś czas gubię pewne wzory i wartości. Później dziwie się, że rezultaty nie odpowiadają przewidywanym wcześniej skutkom.Nie wymagam pokrętnych romantycznych arcydzieł literatury światowej,wystarcza skromne opowiadanie obyczajowe z szczegółowo zarysowanym przebiegiem akcji.

Czerwińsk znów.Z bardzo daleka wyłaniają się pewne zarysy wspomnień.Nie jestem w stanie stwierdzić jakich rozmiarów są mirażem. Para zmysłowe stwierdzenia i definicje cisną mi się na usta.Aż zagryzłabym wargę,bo pełne sprzeczności moje myśli.

sobota, 25 września 2010

25.09.2010

                     Poczułam pustkę w sklepie.Nie było w tym mistycyzmu,ani teatralnych gestów.Pusta była we mnie,ale zauważałam jej obecność także między półkami.W pewnym sensie, zrozumiałam,że to nic niezwykłego.Nie napawało mnie to żadnym konkretnym uczuciem. Przyjęłam to jako fakt. Uświadomiłam sobie jego absurd,jednak milczałam.Rozgrzebywanie pewnych ran wydało mi się nie potrzebne.Mogłoby wszystko popsuć.Nadać określonym rzeczą nowe znaczenie.Poplątać konteksty i wzniecić chaos.Wszędzie natomiast oczekiwany jest ład i porządek.Tak,nie zaprzeczę,zdarzają się przypadki lekkiej nonszalancji,ale są one w granicach rozsądku.Prawie bym zapomniała dodać,że oczywiście tego zdrowego.Dlatego stwierdziłam,że wyciąganie pewnych uczuć między kupujących i sprzedawców może zakłócić pewne naturalne zjawiska. Zrobiłam więc głęboki wdech i wycofałam się delikatnie.Z każdym krokiem było coraz łatwiej,aż całkowicie zapomniałam o spotkaniu z pewną myślą,która zaplątała się między palec pewnej staruszki,a słoik marmolady.

piątek, 24 września 2010

24.09.2010

Nie przepadam,za przebojami,które znajdują się szczytach list przebojów.Pop kultura ma to do siebie,że zabija jakikolwiek przejaw ambicji.Sztuka z przesłaniem nie była nigdy skierowana do mas.Można to akceptować lub starać się ciągle z tym walczyć.Odnośnie drugiego stwierdzenia pytanie brzmi- Po co ?
Niestety każdy z nas jest fragmentem tandetnej współczesnej kultury i nie możemy się od niej całkowicie odciąć.
Codziennie stykamy się z muzyka,która atakują nas z radia.Jest kierowana do WIĘKSZOŚCI społeczeństwa,które według tego co usłyszy rozwija swoje gusta.Zresztą sama często mam z tym problem.Zapamiętuje  melodie i nieświadomie nucę je w myślach.
WIĘKSZOŚĆ ma być zadowolona,więc stwarza jej się świat,w którym będzie szczęśliwa.Bo tak naprawdę sława piosenki nie zależy od jej doskonałości.Kluczem jest dobra sprzedaż i brak ambicji. 



Nie wychylaj się bo źle skończysz prędko, pamiętaj
dziś najcenniejsza jest przeciętność. 

czwartek, 16 września 2010

17.09.2010

 Bardzo intensywnie.
 1.Wczoraj Teatr Współczesny i ,,Kaspar,,
 2. Przeczytane w biegu książki
 3. Spotkania z dawno nie widzianymi przyjaciólmi i rozmowy z tymi wkrótce ,,nowymi,,
 4.Sącze !
    

sobota, 11 września 2010

11.09.2010

Była skończoność słów.
Dopełnienie stanowił ograniczony zestaw gestów.
Jest  nieskonczoność łez.
Dopełnienie stanowi nieograniczony zestaw kopnięc w zastawki.

Caspar David Friedrich- Mężczyzna i kobieta obserwujący księżyc

czwartek, 9 września 2010

Alicja w krainie czarów

- Czy nie mógłby pan mnie poinformować, którędy powinnam pójść? - mówiła dalej.
- To zależy w dużej mierze od tego, dokąd pragnęłabyś zajść - odparł Kot-Dziwak.
- Właściwie wszystko mi jedno.
- W takim razie również wszystko jedno, którędy pójdziesz.
- Chciałabym tylko dostać się dokądś - dodała Alicja w formie wyjaśnienia.
- Ach, na pewno tam się dostaniesz, jeśli tylko będziesz szła dość długo.




























Są dni,gdy jedynie bajka potrafi wyjaśnić to co realne.

środa, 8 września 2010

,,Miłość w czasach zarazy,,García Márquez Gabriel

Udało mi się zakończyć moja przygodę z tą książka.Mam mieszane uczucia bo z jednej strony niezaprzeczalnie jest to książka nietuzinkowa.Ogromne uczucie,które łączy dwojga bohaterów,jest trudne i zagmatwane momentami,do tego stopnia,że nie mogłam zrozumieć motywów ich postępowania. Co tu kryć,nie polubiłam ich nawet zbytnio. Fermina Daza jest osobą impulsywna,nieprzewidywalna.Jej działa są w momentami całkowicie irracjonalne.Fiorentino Ariza jest natomiast mężczyzna przerysowanym uczuciowo.Jego postać jest pozbawiona,nawet w  młodym wieku,jakiejkolwiek męskości.Nic więc dziwnego,że bohaterka nie chcę związać się z nim na stałe,mimo niezaprzeczalnej magicznej więzi,która ich łączy,wybierając zamożnego doktora Urbino.
Głównym wątkiem,jak łatwo się domyślić zerkając się chociażby na tytuł,jest miłość.Uczucie to autor ukazuje w wielu aspektach i na wielu etapach życia człowieka.Na początku czujemy zapach niewinności,przeplatany z młodzieńczym ciałem,który przy końcu powieści zamienia się w pomarszczoną skórkę pachnąca stara,wyschnięta pomarańczą.
 Jest to także powieść,która wprowadza nas w pełen erotyzmu świat tęsknoty i lęku przed śmiercią w samotności.Stosunek seksualny przybiera formę substytutu upragnionego związki,który nie jest możliwy przez niezmiernie długi okres czasu.Czekanie opłaca się jednak. Staje się nagrodą dla schorowanego ciała,które nie pragnie już niczego więcej.Dochodzi do pogodzenia się z własna śmiertelnością,która w obliczu odzyskania ukochanej,nie wydaje się już tak straszna.
Koniec utworu rozczarował mnie.Spodziewałam się po książce,która nie była delikatna ani z założenia,ani w opisach,czegoś bardziej zdawkowego,może nawet niedopowiedzianego.Trochę za ckliwe,a szkoda...
Chciałabym zakończyć cytatem,który w moim mniemaniu,całkowicie podkreśla wielką rozbieżność tematyczną tej książki.
 ,,Istoty ludzkie nie rodzą się raz na zawsze w dniu,w którym matki wydają je na świat.Życie zmusza je do ponownego i wielokrotnego rodzenia samych siebie,,.

Polecam osobą,które uważają,temat miłości w literaturze za wyczerpany.
4/6

wtorek, 7 września 2010

4.

Magia!

Zastanawiam się po jak długim czasie w umyśle kiełkuje myśl i jak bardzo zakorzenia się w naszej świadomości.
Obawiam się,że niektóre wydarzenia drążą w nas dziury wielkości kuli armatniej,a my nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy.Któregoś dnia budzimy się zmasakrowani,bez fragmentu własnego ciała.Dopiero wtedy podnosimy głos,mrugamy z niedowierzaniem powiekami i płaczemy w myślach lub na głos.Zaskakujące wydaje się,jak bardzo można być nieświadomym.


Gwiazdozbiór mam na lustrze.Kupiłam za 2zl.Świeci się i mruga.Gdy zamykam za sobą drzwi przechyla się w bok i zastyga.Cudownie.



Miałam nadzieje,że uda mi się napisać dzisiaj recenzje ,,Miłości w czasie zarazy,,.Niestety,czasu coraz mniej,a co za tym idzie,coraz mniej okazji na wertowanie i czytanie.Jak na razie jestem strasznie pozytywnie nastawiona i mam nadzieje,że pan Marquez mi nie zepsuje humoru końcówka.;]

poniedziałek, 6 września 2010

Dubstepy!

Ogarnijcie ten klimat!Pakujcie plecaki i wpadajcie do Wrocławia,bo szykuje się syta impreza.17.09.2010 w klubie Alibi będzie się działo.Zatańczymy w rytmie porządnych basów.Bilety 15zł(przed 22) i 20zł(po 22).


http://www.youtube.com/watch?v=FDfuqMmQosc zapowiedz,ogarnij !




http://www.youtube.com/watch?v=IMdXkKLGFG8 -    Little Jinder - Polyhedron (SUPRA1 Remix)          






Ogarniam swój śmietnik.
Ty,ta,tu
             jest nam dobrze 
                                                      

piątek, 3 września 2010

Dni mijają.

   Śmieje się w twarz osobą,które uważają  Brigitte Bardot za jedyny ideał kobiecości..Kochani,na świecie,była niezliczona ilość pięknych aktorek,które w swoim fachu spisywały się o wiele lepiej niż powyżej wymieniona pani.Na dobry początek przedstawiam Annette Vadim. Duńska bogini wdzięku zachwyciła mnie,w filmie ,,Niebezpieczne związki(1960),,.Jak tylko znajdę chwilkę czasu,przygotuje jej krótką biografie,a na razie zostawiam was z jej zdjęciami.Czyż nie jest urocza i pełna seksapilu?Sami oceńcie.

czwartek, 2 września 2010

Widokówka.


Niebo oddala się gwałtownie za horyzont,który tonie w przebłyskach skąpanego w czerwieni słońca.Jest zimno.Marzną mi palce.Czuje rytmiczne uderzenia.Spajam się z nimi pulsując mimowolnie.W czubku buta czuje brudno niebieska ciecz i piasek znajdujacy miedzy kawałkiem ciała a skrawkiem materiału.To nic.To oczywiste,obezwładniające zjawisko.Każdego roku przyjeżdżają w nim uczestniczyć tysiące widzów.Nikogo to nie dziwi.Nikt nie zadaje pytań.Trwanie miedzy pourlopowym powrotem do pracy,a rzeczywistością,jest zanadto nierealne.Na pobliskim straganie starsza pani sprzedaje spłowiałe widokówki.Kupie tuzin i spakuje do plecaka.Dotykając ich potajemnie przeżyje ponownie kurortowy,jakże polski,mityzm.

środa, 1 września 2010

Krzysztof Penderewski i ciarki

Niezniszczalni,czy aby napewno

   Filmy akcji nie są moim ulubionym gatunkiem.Oglądam je pod silnym przymusem.Posiadając chłopaka,który jest ewidentnie przedstawicielem płci męskiej,stałam się narażona na tego typu ,,przyjemności,,
   Niezniszczalni to najbardziej oczekiwana produkcja tego roku. Występują tu nie bagatela największe gwiazdy kina akcji min Arnold Schwarzenegger, Sylvester Stallone i Bruce Willis(nawet dla mnie są to aktorzy rozpoznawalni.Nie dziwi więc,że większość panów czekało niecierpliwe)
 Cóż,po seansie czuje się w kropce.Z jednej strony nie jest to kino ambitne pod żadnym względem.W pewnych momentach czułam się wręcz rozczarowana,tyle kiczu w jednej produkcji.Pewne wyolbrzymienia były tak kujące w oczy,że wręcz komiczne i to co miało budzić podziw stało się nagle kiepską komedia.Historia przewidywalna do bólu.On jest oczarowany,ona zbuntowana,łączy ich niesamowite uczucie,które sprowadza na nich cyklon wydarzeń,boring.Dobrze skrojona telenowela z wątkiem kryminalnym byłaby bardziej skomplikowana na tle tej miernej historyjki.Efekty specjalne momentami zachwycały,czasami raziły,nie były jednak moim zdaniem najgorszym elementem tego filmu.Co prawda,w obecnych czasach,wymagam aby produkcja tego typu wgniotła mnie w fotel z tym tu jednak kiepsko.Momentami wydawało mi się,że reżyser poszedł na żywioł,robił nie zastanawiając się nad sensem i dlatego większość krzyczy brakiem polotu.
Są jednak i plusy Niezniszczalnych.Prosty,a zarazem zabawny humor.Spotkanie trzech  starszych panów Stallone,Schwarzeneggera i Willisa ,którzy kiedyś ociekali testosteronem(a w zapasie mieli go jeszcze pochowanego po kieszeniach),w kościele i ich wzajemna rozmowa jest naprawdę bezbłędnym komizmem w najprostszej postaci.Po drugie zapoznanie się z tymi aktorami,zachęciło mnie do prześledzenia ich wcześniejszej twórczości.Mojego chłopaka zapewne ucieszy wiadomość,że od czasu do czasu może mi zaserwować klasyki kina akcji.
Tak więc,Niezniszczalni nie są pozycja po która ponownie sięgnę.Nie polecam,ani nie odradzam.Mieszane uczucia są czasami lepsze niż żadne. 5/10

wtorek, 31 sierpnia 2010





                                   Przyznaje się mam słabość do tej pani;)
                                   Pozdrawiam łdz

31.08.2010

Lubie podsumowywać etapy mojego życia.Pomaga mi to w pełnym zrozumieniu tego kim jestem w obecnej chwili,czego oczekuje i co jest moim pragnieniem.Okres wakacyjny ma dla mnie więcej plusów niż mogłabym się spodziewać.
1.Postawiłam sobie określone priorytety.Ułatwia mi to podejmowanie decyzji.Nie chce nadal rezygnować ze spontaniczności,ale oznaczniki bardzo pomagają mi w chwilach wewnętrznych kryzysów.
2.Dużo podróżowałam.Poznałam wielu niezwykłych ludzi, którzy zasiali we mnie nowe spojrzenie na ,,nie,, oczywiste już  rzeczy i dziedziny.
3.Zaadoptowałam pieska.Kocham zwierzęta,ale w rankingu zawsze wyżej stawiałam niezależnego kota.Od momentu gdy do naszego domu przybył Zeus,wszystko odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni.Nigdy nie przepadałam za osobami,które dostają orgazmu na widok swojego psa(bez obrazy asiu;*),ale dopiero teraz mogę zrozumieć ich motywy.Postaram się zrobić mu mała sesje zdjęciową i będę katować wszystkich jego pięknem i inteligencją,popartą paroma dobrze skrojonymi anegdotkami.
4.Odwiedziłam Łódź i choć wiem,że powinnam opisać to w dziale podróże,poświeciłam temu osobny wątek ponieważ było to bardzo ważne z powodu osoby,która tam mieszka.Wiele powiedzianych słów popartych niesamowitą ilością gestów.Ciesze się,że PRZYJAŹŃ nie musi być  pustym,nic nie znaczącym słowem.
5.Wpadłam w maniakalną obsesje czytania książek.Czynność ta powoduje niesamowite spustoszenia w ilości godzin przeznaczonych do snu.Trudno.Dobra książka+ biała kawa....
6.Udało mi się znaleźć  przyjemną i dobrze płatna prace.Ekskluzywna ekspedientka w sklepie,brzmi i wygląda nieźle na nowym CV :)
7. Wytrzymałam 6 miesięcy z jednym mężczyzna.Brava dla tych państwa<3
Podsumowując był to naprawdę miły,spokojny czas,który mnie odprężył i nadał nowego kształtu starym wartościom.

Teraz przede mną nowe wyzwania i możliwości.
             Dam z siebie sto pro!

sobota, 28 sierpnia 2010

30.08.2010

Cóż.Gdy w koło tyle świateł,trudno jest dostrzec prawidłową perspektywę.Zagłębiając się w pewne zjawiska można odnieść błędne wrażenie,które z biegiem czasu wpaja się w nas.Pewne lęki przeniesione z jednej płaszczyzny na druga nabierają mocniejszego kolorytu.Raz nauczone schematy obezwładniają moje ciało.Pogranicze jawy i snu wyostrza zmysły. Trudno tylko zrozumieć,czy brak zaufania  jest u mnie kwestia zasad,czy prawdziwym lękiem przed kolejna strata.








niedziela, 8 sierpnia 2010

muminki

Pamiętaj, nigdy nie staniesz się naprawdę wolny, jeśli będziesz kogoś tak bezgranicznie podziwiał
 Opis: wypowiedź Włóczykija gdy był wychwalany

3


Myślałam ze uda zastąpić sie nieobecność jednego człowieka, bliskością dwudziestu. Zwiększałam liczby, żeby tylko poczuć się komfortowo. Szlam instynktownie za ciepłem. Lądując cala rękę w ogień tęsknoty.


Z kiedyś. Lubie <3
Zawsze przy mnie byłaś.Jako jedyna. Dziękuje;*

2

Nie znam recepty na kobiecość.

Nie mam pojęcia ile  finezji wymieszać z kokieteria, aby proporcje
zostały zachowane.
Nie potrafię zostać farmaceutą własnego charakteru.

Nie chce przyjmować wyuczonych poz, zwodniczych min.
Nie wiem czy jestem atrakcyjna, nie mam pojęcia czy sex opływa mi biodra.

Zawsze żyłam w przekonaniu, że kobieta powinna być mądra, elokwentna,
piękna wewnętrznie

a zewnętrzna uroda jest dopełnieniem całości.
Starałam się posiąść sztukę szczerego uśmiechu, współodczuwania.

Łamałam wszystkie bariery, bez zastanowienia jedną po drugiej,
kontrolowałam tylko,

aby nie złamać o jedną za dużo. Związki chciałam opierać na
romantycznych uniesieniach, bliskości dusz, dopiero później doznań
fizycznych.

Ale świat zaczął korygować moja postawę.

Kazał wyrzucić do lamusa, trzymać się za rękę.

Pieprzenie priorytetem związku.

Rozmowy przy świetle księżyca niepotrzebnym dodatkiem.
Czułość powinna przegrywać konfrontacje z namiętnością.

Powinnam być pięknie opakowana jak laleczka w różowej spódniczce.

Za wszelka cenę być obiektem seksualnym.

Sprzedawać marzenia i ideały, bo tego wymagają ode mnie dzisiejsze czasy.

Mój światopogląd przegrał w zderzeniu z realiami.

Gdzie podział się szacunek do kobiet?

Czym jest  teraz kobiecość?

Czy nasze cale życie to jeden wielki pornol z nieco przedłużonym
monologiem na filiżankę herbaty i wyjściem do klubu?

Gdzie podziała się  godność kobiety ?!!

Uganiacie się za chłopakami, pozwalacie sie okłamywać, żyć w chorej,
nieprawidłowej rzeczywistości, aby tylko poczuć trochę ciepła obok
siebie.

Tak niska samoocena?

Sex bez zobowiązań ??? Co za bzdura....
Wybieram samotność...
...z godnościom.


http://www.youtube.com/watch?v=cWwg-YSqF_U

,,Ukojenie,,

                      Upojna Wenecja, miasto miłości .Malownicze kafejki, zachody słońca i zabytki, które napawają zachwytem. W tej scenografii poznajemy parę ,Colina i Mary, znudzonych dwojga kochanków. Rutyna odczuwalna w każdym ich ruchu współgra z aurą gorącego, lepkiego klimatu. Ich wspólna samotność  jest jednak całkiem normalnym zjawiskiem, którego doświadcza większość par z długim stażem. W ich milczeniu ,beznamiętnym dotyku jest coś kojącego i napawającego spokojem. Coś co pozwala  nam poczuć zwykłość tych bohaterów. Zwiedzając miasto Colin i Mary posługują się nieustanie mapami(tak jak większość z nas kierują się twardo utartymi ścieżkami).Któregoś dnia zapominają ich zabrać ze sobą. Udają się wtedy w nieznane obszary, odczuwając,jak się później okaże,całkiem uzasadniony niepokój. Na swojej drodze spotykają Roberta. To niesamowite, że dwójka dorosłych ludzi ulega nieznajomemu człowiekowi. Może to właśnie ma decydujący wpływ na to niezwykłość tej postaci? Na końcu książki dowiadujemy się, że spotkanie nie było kwestia przypadku......
Robert okazuje się żonatym mężczyzna.Jego żoną jest Caroline. Łączy ich wstrząsająca tajemnica ,która wydaje się niedorzeczna z etycznego punktu widzenia, jednak jest nam zasadniczo bliska w naszych podświadomych marzeniach i fantazjach.
Autor książki stawia na szali ludzkie człowieczeństwo i ukazuje nam je  w sposób brutalny, choć zarazem prawdziwy. Straszne,, ukojenie,, -w którym śmierć i seks grają  pierwsze skrzypce- stawia przed nami pytanie, jak głęboko mogą być w nas ukryte nasze prawdziwe rządze. Gdzie jest granica  i czy nasze zahamowania sprawią, że jesteśmy bardziej ludzcy w swojej zwierzęcości? Autor nie udzielając odpowiedzi pozwala nam wybrać, czy problem ujęty w książce  przyjmiemy jedynie jako fikcje literacką, lub jako formę podjęcia dialogu z swoją własna moralnością.

środa, 26 maja 2010

1.


Co Ty tu robisz w takim stanie?

Przecież nie lubisz okazywać uczuć.Mówiłaś,że jesteś jak kot,który chodzi swoimi drogami i nigdy nie wraca z podkulonym ogonem.




Wcale nie jest za późno, by szukać świata ze snów.


























Leonard Cohen-in my secret life<3