Ostatnio mało sypiam. Wolę czytać książki. Wbrew pozorom nie chodzi tu wcale o tematykę, gdyż o wiele istotniejszy jest sam fakt wykonywania czynności. Chociaż z drugiej strony ,tak jak w życiu, unikam monotematyczności i staram urozmaicać mój czytadło spis. Jednego dnia sięgam po nowele, a następnego czekam z wypiekami na rozwiązanie kryminalnej zagadki stulecia. Lubię w książkach zniszczone okładki pożółkłe kartki i zapach przesycony ludzkim dotykiem. Są jednym z tych kochanków ,którym nie odmawiam pójścia do lóżka. Cytując ,,książka jest niczym ogród, który można włożyć do kieszeni'', a ja uwielbiam mieć przy sobie kwiaty bez różnicy na porę roku. Teraz taki czas, że czytam i pachnę.

poniedziałek, 25 lipca 2011

Podróże literackie część 1



Czas letniego odpoczynku rozpływa się niczym motyl, który wystraszony podmuchem wiatru ucieka niszcząc statyczność powietrzna. Wpadające, przez zniszczone użytkowaniem zasłony, promienie słoneczne osiadają na moich policzkach, budząc moje zniewolone snem zmysły. Letnim marzeniom sennym obecnie poświęcam minimalną ilość czasu. W końcu noc w całej swojej krasie, kusi również do korzystania z jej piękna. Opadając księżycowym pyłem na parapet zaprasza do nocnych lektur i wsłuchiwania się w skrzypiące schody, których dźwięk komponuję się z delikatną muzyką Stolza.
Czas letni jest również wzmożoną podróżą literacką. Stos lektur zalega mój pokój czynią go jeszcze bardziej tłocznym i minimalistycznym. Ściany po woli przesiąkają zapachem pożółkłych kartek, nabierając magicznej poświaty. Cieszy mnie ta moja idylla wśród zapachu koszonych zbóż i odgłosów przewracanych kartek.
Mam nadzieję, że wasze urlopy są również lekko abstrakcyjne i magiczne.



Wczoraj dostałam na maila bardzo nieprzyjemną wiadomość. Jedna z pań odwiedzających tę stronę, skrytykowała w sposób bardzo prymitywny moją opinię dotyczącą pewnej książki. Stwierdziła, że nie mam prawa nazywać się recenzentką. I na tym fakcie chciałabym się zatrzymać. Na moim blogu, nigdy nie nazywałam moich notatek recenzjami. Zawszę mówię o nich przemyślenia, lub myśli, które zrodziły się w mojej głowie podczas czytania danego tekstu. Nie posiadam odpowiednich kwalifikacji i wiedzy, aby móc w pełni zrozumieć dane dzieło literackie. Zresztą analiza tekstu nie jest wcale taka łatwa. Problematyka, którą porusza dane dzieło jest, bowiem często bardzo szeroka i porusza tak ogromne połacie, że nie jestem w stanie bez znajomości pewnych aspektów(zarys historyczny, biografia, odnośniki do innych dzieł), odczytać jej prawidłowo.
Nie ukrywam, że konstruktywna krytyka bardzo mi pochlebia. Ostatnio pewna pani zwróciła mi uwagę na ilość błędów ortograficznych pojawiających się w moich wpisach. Często jest to nie brak dobrej chęci, lecz zwykły pośpiech. Przepraszam was za to z całego serca i obiecuję, że postaram się nad tym pracować.


Ostatnio moją całkowitą uwagę pochłaniała klasyka. Sięgnęłam po wiele dzieł, których przeczytanie miałam w planach od dłuższego czasu. Moja gminna biblioteka okazała się prawdziwą skarbnicą dobrej, europejskiej literatury. Parę dni temu przeczytałam powieść ,,Pani Bovary,, Gustawa Flauberta, która wywarła na mnie ogromne wrażenie. Jej recenzja pojawi się dopiero wtedy, gdy uczucia opadną i zostanie więcej konstruktywnych przemyśleń, niż słowa :genialne arcydzieło.
Chciałam jednak po raz kolejny pochwalić Państwowy Instytut Wydawniczy. Ich pozycję opatrzone są bardzo mądrymi i wiele wnoszącymi do lektury przedmowami. (Zastanawia mnie, dlatego obecnie większość wydawnictw zrezygnowała z tego rozwiązania. Po przeczytaniu tej krótkiej notatki czytelnikowi łatwiej odnaleźć się w danej lekturze i zrozumieć pewne prawidła jej powstawania).
Przedmowa do książki ,,Pani Bovary” napisana została przez Jana Parandowskiego. Znajdziemy tu krótką biografię Flauberta, jego proces twórczy nad poszczególnymi dziełami i tło historyczne epoki. Uwierzcie mi, że o wiele łatwiej czytało mi się tą lekturę, niż taką do której czytania zabieram się bez zebrania wcześniejszych informacji na jej temat.
Ogromnie spodobał mi się fragment poświęcony pojmowaniu stylu  przez Flauberta:
Styl pojmował Flaubert jako wyrażenie rzeczy we właściwych barwach, ruchu i natężeniu przez użycie słów z daną rzeczą tak zrośniętych, jak gdyby i rzecz sama, i słowo ją określające urodziły się razem. Była w tym pojęciu nieomal mistyczna wiara w jakiś byt zaginiony, w którym i słowa, i rzeczy trwały we wspólnym uścisku, dopóki nie rozerwała ich wichura nowych światów. Zdanie stawało się precyzyjnym mechanizmem, jego części musiały być odszukane w olbrzymich składach języka, musiało się znaleźć ten jedyny rzeczownik, który był nazwą przedmiotu, ten jedyny przymiotnik, który dawał mu barwę, odcień, dźwięk, i ten jedyny czasownik, który przedmiot poruszał i ożywiał. Przykuty do papieru, ze spłomienioną twarzą, z nabrzmiałymi żyłami, Flaubert nękany strachem, z gardłem wyschniętym od pragnienia, czynił wrażenie człowieka podnoszącego ciężkie warstwy ziemi, by się dokopać do jakiegoś źdźbła czy ziarna, które czuł wewnętrznym instynktem. Znalezienie właściwego słowa, triumf zawsze wielki i radosny, nie wystarczało. Harmonia zdania mogła je odrzucić, mogła się zwichnąć na nieprzeodzianej zadrze. Jawiła się nowa tajemnica: rytm prozy. Myślał o stylu, który by był ,,piękny i rytmiczny jak wiersz, dokładny jak język nauki, o przelewach wiolonczeli, o grzywach ognia; styl, który by wchodził w myśl płynęła gładko jak łódź z wiatrem….
Szukanie właściwego miejsca dla zdania lub choćby dla znamiennego wyrazu stawało się długą pielgrzymką wśród kompozycji ustępu. Położyć słowo we właściwym miejscu, nieprzesuwalnie jak kamień w murze, znaczy wynieść je do godności istoty żywej, zdolnej wzruszać, radować, budzić strach lub zachwyt; w takim słowie można zgromadzić tyle mocy, by uwięzione w niepozornym zakątku stronnicy rwało ją w górę jak śmigło lub rozścielało szeroką falującą płaszczyzną. W ten sposób stosunek pisarza do utworu zmieniał się w długą i dramatyczną miłość i niepodobna się dziwić, że gdy ktoś wchodził do pracowni, Flaubert narzucał na stół płachtę jedwabną, aby niczyje oko nie spoczęło na tych udręczonych kartach,,…

Ta myśl Paradowskiego jakby już wcześniej w moich umyśle i sercu wykuta. W tak piękne słowa ubrany sens moich poszukiwań literackich. Muszę, bowiem przyznać, że szukam takich książek, w których każde słowo ma swoje miejsce i cel. Z tym bywa różnie.
Bo coraz, więcej słów zdobi papier i uginające się pod stosami książek księgarnie wyglądają niczym dzieła absurdu.  Większość bowiem pisarzy,pomimo dobrego warsztatu nie potrafi zebrać myśli w barwny, a zarazem całościowo zrozumiały obraz.

Język kłamie myślom (…)
„Jakaż przepaść pomiędzy impresją a ekspresją! Taki już jest nasz ironiczny los — żywić szekspirowskie uczucia, a mówić o nich językiem sprzedawcy samochodów, wyrostka lub gimnazjalnego profesora.

Mamy, więc dwojaki wybór: ,,Czytać między wierszami,, utwory miałkie i warsztatowo kiepskie lub czekać na dzieła wybitne, których ilość zatrważająco mała, a zarazem i tak wystarczająca na całe ziemskie życie.




Zrobiłam przed chwilą małe losowanie. ,,Naga,, Izabeli Szolc powędruję do Kasi z bloga http://rzeki-metafizyczne.blogspot.com/.
Gratuluję i proszę o kontakt w sprawie przesyłki :)
Pozdrawiam ! 

------------------------------------------------------------------------------------------------------
1.Fragment z przemowy książki ,, Pani Bovary,, Gustawa Flauberta
2.Fragment z wstępu do ,,Kartoteki,, Tadeusza Różewicza
    Obraz 2 : moja galeria komputer. Autor nieznany.


Back to black


Chciałam coś napisać. Złożyć myśli w jedną  przewodnią. Nie potrafię jednak wypowiadać się konstruktywnie o wydarzeniu, jakim jest śmierć Amy Winehouse.
Nie mogę również zrozumieć w jak okropnym kierunku pędzą media. Ojciec piosenkarki właśnie za ich pomocą   poznał tą straszną informację. Całe serwisy już huczały pogłoskami, gdy on był jeszcze nieświadomy tragicznego losu swojego dziecka. Policja powinna była strzec tego typu informacji, przynajmniej do momentu, gdy najbliższa rodzina jeszcze o tym nie wie. Ale czy jesteśmy zdziwieni wiedząc o aferach podsłuchowych w brytyjskiej prasie, których jesteśmy światkami w ostatnich dniach? 
Po raz kolejny jesteśmy światkami śmierci, której winne są media i chorowity show biznes. Śmierci jednej z naprawdę wartościowych piosenkarek młodego pokolenia. Media i menadżerowie stworzyli podrasowany Amy-style, aby tylko zarobić jak najwięcej. Aby po raz kolejny zamiast pomóc jej wyjść z uzależnienia wysłać ją w trasę koncertową, która jedynie ośmieszy i upokorzy.
Nie chce tu z Amy zrobić anioła. Była bowiem za pyskata, skrzecząca, charkliwa. Na głowie nosiła dziwny kokon. Za mocno malowała oczy. Jej ramiona zdobiły szpetne tatuaże. Zresztą pięknością również nie była. 
Przyjaźniła z toksycznymi ludźmi a szczególnym uczuciem darzyła pannę cocainę.
Kochałam jednak to brzydactwo i uwielbiam muzykę, której była jej nieodłączną częścią.
Uwielbiam jej głos, który wibrował między szaleństwem, a chropowatym rock and rollem.
Mam tylko złudną nadzieję, że jej wierni fani nie pozwolą zarobić zakłamanym mediom na jej śmierci.
Chociaż nie będąc wróżką zdaję sobie sprawę, że śmierć artysty jest dźwignią marketingu.Współczuję rodzinie zmarłej artystki i jednoczę się z wami w cierpieniu i bólu.













Zamieszczam link do artykułu pana Piotra Kowalczyka, który ubrał w słowa to co chciałabym jeszcze powiedzieć : http://www.polskieradio.pl/6/13/Artykul/406877,Media-i-branza-winne-smierci-Amy-Winehouse

czwartek, 21 lipca 2011

Otwórz mnie. Rozbierz


Każda z nas ma takie dni, gdy wstaję z łóżka z obolałą duszą. Obrysowuję usta konturówką, wargi przykrywa szminką. Maluję starannie rzęsy. Pędzlem przykrywa każdy skrawek twarzy na którym odrysowały się jakiekolwiek emocje. Potrafimy grać silne wojowniczki. Zamykamy w sobie frustrację, lęki, pragnienia. Na dnie serca kryjemy małą obolałą istotę, której istnienie ukrywamy. Często nawet przed sobą. Zwinnie nakładamy wysokie szpilki. Umiejętnie przybieramy kolejną pozę, zmysłowo przenosimy ciężar ciała z jednej nogi na drugą. W końcu potrafimy wyzbyć się uczuć, a sztukę kamuflażu opanowałyśmy do perfekcji.

Książka ,,Naga,, Izabelli Szolc jest studium kobiecej duszy.Już sama okładka przyciąga uwagę. Wykonana na wzór szablonu. Prosta, minimalistyczna, a zarazem bardzo wymowna. Przedstawia postać kobiety obarczonej swoją kobiecością. Obnażoną. Rozumiejącą biologiczne narzuconą przynależność do swojej płci.
(Oczywiście moja interpretacja może być nadinterpretacją:)
Książka ta w swojej konstrukcji jest zbiorem 10 opowiadań. Tytuł każdego z nich jest bezpośrednim nawiązaniem do problemów z którym boryka się jego bohaterka. Nie będę streszczać  treści poszczególnych opowiadań , gdyż uczynione to już było wielokrotnie na innych blogach.Zresztą nie widzę takiej potrzeby. 
Muszę przyznać, że pierwsze pięć opowiadań przeczytałam  z ogromną ciekawością. Były bardzo plastyczne językowo, a bohaterki pomimo dość prostego  przekroju psychologicznego były interesujące. Niestety resztę czytałam bez większej przyjemności. Po prostu mnie nudziły. Szkoda, gdyż taka parabola tekstu wpływa bardzo niekorzystnie na jego odbiór. 
Wielkie wrażenie zrobiło na mnie opowiadanie ,,Pępek,,. Zresztą już początkowe zdanie jest szokujące:

,,Mamo, w dniu Twojego święta chciałabym powiedzieć, jak bardzo Cię nienawidzę!,, 

Ten przejmujący monolog pełen nienawiści, a jednak ciągłego usprawiedliwiania matki pozostanie na długo w mojej pamięci. 
Zresztą każda z bohaterek tej książki ma swój mały lub większy dramat. Są zdradzane przez mężów, ich homoseksualna miłość jest niezaakceptowana przez najbliższych, boją się macierzyństwa, samotności,śmierci.
Na tle innych wyróżnia się również opowiadanie ,,Wdowa,,. W całości poświęcone jest pogodzeniu się z śmiercią ukochanego. Opowiada o przeżywaniu  żałoby i  powolnym wracaniu do normalnego życia. Tytułowa wdowa odwzorowana jest na postaci Marii Curie-Skłodowskiej. Autorka tworząc to opowiadanie opierała się na autentycznym dzienniku żałobnym tej znanej noblistki.
Wszystkie z tych kobiet, w moim odczuciu, łączą się w archetyp kobiety brutalnie skrzywdzonej przez życie. Niestety jak dla mnie ich sylwetki są za mało zarysowane. Szkoda, że autorka nie podjęła się napisania dłuższej formy prozatorskiej. W tym wypadku są to tylko przypadkowe, anonimowe historię, które dość szybko zapomnę. 
Słownik pwn, w definicji słowa nagi podaję: «zawierający najistotniejszą treść czegoś, bez dodatków i upiększeń» ; «pozbawiony ozdób»
Proza pani Szolc pokrywa się całkowicie z tą definicją. Jest wręcz jej odzwierciedleniem. Jest to zdecydowanie jej atut. Sposób pisania autorki jest momentami brutalny, cierpki, twardy. Zdecydowanie komponuję się z tematyką utworu jakim jest ,,Naga,,.
Cóż mogę powiedzieć. Nie łatwo jest pisać o naszych kompleksach, lękach, obawach, fobiach. Pani Szolc nawet się udało. Polubiłam jej styl pisania . Mam jednak nadzieję, że sięgając po jej kolejną książkę, dostanę coś więcej niż jednostronny punkt widzenia. Więcej wnikliwości i więcej dopracowania.

Pisząc przemyślenia o kobiecej nagości( tej bardziej psychicznej i emocjonalnej, niż fizycznej), w mojej głowie wciąż rozbrzmiewał Wojaczek z  ,,Prośbą,,. Ten erotyk jest kwintesencją  moich przemyśleń i rozważań. 



Zrób coś, abym rozebrać się mogła jeszcze bardziej
Ostatni listek wstydu już dawno odrzuciłam
I najcieńsze wspomnienie sukienki także zmyłam
I choć kogoś nagiego bardziej ode mnie nagiej
Na pewno mieć nie mogłeś, zrób coś, bym uwierzyła

Zrób coś, abym otworzyć się mogła jeszcze bardziej
Już w ostatni por skóry tak dawno mi wniknąłeś
Ze nie wierzę, iż kiedyś jeszcze nie być tam mogłeś
I choć nie wierzę by mógł być ktoś bardziej otwarty
Dla ciebie niż ja jestem, zrób coś, otwórz mnie, rozbierz.



----------------------------------------------------------------------------------------------

Książkę dostałam od Kaś z bloga http://achyochyzksiazka.blogspot.com , za co z całego serca chciałabym jej podziękować. Zgodnie z wolą Kaś, książka ta ma za zadanie powędrować dalej w świat i cieszyć swoją zawartością.
Dlatego, proszę w komentarzach o zgłoszenia osób, które chciałyby wziąć udział w tym projekcie. W poniedziałek 25 czerwca wylosuję kolejną osobę, do której zawędruję tymczasowo ,,Naga,,.
Serdecznie pozdrawiam :)


Tytuł: Naga
Autor: Izabela Szolc
Wydawnictwo: AMEA
Ilość stron:153
Ocena: 3,5/6











ps.  Jeśli ktoś jest zainteresowany tematem nagości polecam tę pozycję. Niestety dostępna jest tylko w wersji anglojęzycznej

wtorek, 19 lipca 2011

Zakątki ludzkiej duszy, czyli ,,Bracia Karamazow,, Dostojewskiego

Zalążek prozy Dostojewskiego pozostał we mnie po przeczytaniu ,,Zbrodni i kary,,.Obsesyjnym uczuciem zapałałam do mrocznych i dusznych ulic Petersburga oraz pióra, które z taka gracją opisało zakamarki ludzkiej duszy.
To, że sięgnęłam po kolejną pozycję tego autora nie jest, więc przypadkiem.
Zdecydowałam się na ,,Braci Karamazow,,. Nie mogłam oprzeć się powieści, która przez większość krytyków uważana jest za najlepszą powieść wszech czasów, a zarazem syntezę twórczości Dostojewskiego.
Trudno jest pisać o tak wielkim dziele,gdyż różnorodność problematyki, którą porusza jest zastraszająca.
Trzon fabuły stanowi archetypowy konflikt syna z ojcem. W tym przypadku konflikt dotyczy czwórki bohaterów,gdyż ojca i trójki synów: Dymitra, Iwana i Aleksego.Oczywiście ważną postacią jest również Smierdiakow, wierny sługa Fiodora, który w pewnym momencie odegra bardzo istotą rolę.Ważnym aspektem, jest fakt, że jego domniemanym ojcem jest również Fiodor. Płynie, więc w nim również karamazowska krew.
Można rozpisywać się szczegółowo o relacjach między bohaterami. Zostały one opisane nad wyraz wnikliwym okiem genialnego obserwatora. 
W każdym razie, rodzinny spór narasta nieustanie, doprowadzając w konsekwencji do ojcobójstwa. Winnym zbrodni jest jeden z braci. I tu dopiero rozpoczyna się najważniejsza dla mnie część. Kto jest winny? Ten, który zabił, czy ten który namawiał do zbrodni? Ten,który w myślach wielokrotnie pragnął śmierci ojca, czy ten który realnie tego dokonał? 
Narrator, w formie naocznego świadka, który na bieżąco śledzi wydarzenia, a zarazem jest wszystko wiedzący, ułatwia mocniejsze zakorzenienie się w fabule utworu. Rozdziały, które wywarły na mnie największe wrażenie, to te, których akcja toczy się w Sądzie. Poczułam atmosferę tego miejsca i stałam się jednym z widzów tego widowiska.Parafrazując cytat: 
,,Smakowałam to widowisko jak amatorka mocnych, niecodziennych wrażeń, wstrząśnięta swoją cyniczną leniwą bezczynnością;albo wreszcie jak dziecko opędzam od siebie rękoma straszne widma i chowam głowę w poduszkę, póki trwa owa straszna zjawa,aby po chwili zapomnieć o niej śród zabaw i radości,,
Stałam się jedną z oskarżycieli, której ręce również splamione są kłamstwami, intrygami i fałszem. Odkryłam również w swojej duszy budzące się uśpione zło. Nie wiem bowiem, jaki stopień odporności na zło charakteryzuję akurat mnie i kim stanę,gdy warunki okażą się nieodpowiednie.


Ta powieść jest niczym przekrój ludzkiej duszy.Zbiorem pytań , które nadal pozostają bez odpowiedzi. ,,Bracia Karamazow,, pełni są naszego ludzkiego absurdu. Prawda mieszą się tu z kłamstwem. Dobro balansuję między złem. Miłość przechodzi w nienawiść,aby znów wrócić do swej pierwotnej postaci. Bohaterowie są odbiciem naszych własnych lęków, głęboko ukrytych pragnień, namiętności, szaleństw i obsesji. Dostojewski zakrada się w najciemniejsze zakamarki ludzkiej duszy, wydobywając to co zostało skryte najgłębiej. Te fragmenty naszej osobowości, które nawet my wolelibyśmy przemilczeć,lub nie zdajemy sobie sprawy z ich istnienia. Genialnie wykreowani bohaterowie poszukują sensu swojego życia, istnienia. Próbują zrozumieć, czy Bóg istnieje,a jeśli nie czy wszystko jest dozwolone? 
Czy,aby zostać ojcem wystarczy jednie spłodzić dziecko, a może należy również na to miano zasłużyć?
Czy popełnienie morderstwa, może być w pewnych wypadach usprawiedliwione?
W tych i wielu innych pytaniach autor, ukazuję nam skomplikowaną istotę człowieczeństwa.  Jego nieustanne balansowanie między dobrem, a złem.Jak wiele tu prawdy o nas, o mnie!.
Oczywiście jest to tylko jeden z aspektów tej powieści.


Problematyka tego utworu dotyczy również spraw wewnętrznych dotyczących XIX wiecznej Rosji i zagadnień dotyczących zderzenia religii prawosławnej z ateizmem. Dostojewski staję po stronię jego rodzinnej  religii, odrzucając ateizm, któremu przypisuję wydźwięk mocno negatywny.Trudno mi się wypowiadać w tej kwestii, gdyż nie posiadam, aż tak szerokiej wiedzy historycznej z tego okresu. Zdaję sobie sprawę, że wiele z moralizatorskich przemówień poznałam jedynie powierzchownie, zatracając ich sens.
,,Gdzie tkwią przyczyny naszej obojętności,naszego nieomal obojętnego stosunku do takich spraw, do takich objawów epoki, zwiastujących nam niezbyt godną pozazdroszczenia przyszłość? Czy w naszym cynizmie, we wczesnym wyczerpaniu umysłu i wyobraźni naszej społeczności, tak jeszcze młodej,a tak już zniedołężniałej? Czy w rozchwianych fundamentach naszego życia moralnego, czy też w tym,że owych fundamentów moralnych wcale może nie ma? ...,,,
Jeśli, ktoś będzie chętny wysłać mi jakieś artykuły dotyczące tych zagadnień,przeczytam je z miłą chęcią :)


Tak, więc powieść koncentrująca się na psychologicznych pobudkach ojcobójstwa, jest również jest studium odwiecznych ludzkich dylematów. Jest arcydziełem, którego przeczytanie, może być niebezpieczne w skutkach.Bowiem, czy można po przeczytaniu tak trafnej psychoanalizy ludzkiej duszy, spojrzeć na nią przez pryzmat nieskomplikowanego tworu? Moim zdaniem, nie, gdyż ,, szeroki jest człowiek, zbyt szeroki,aby go zwęzić,,.


Wszystkich  zachęcam,przed przeczytaniem powieści, do  przeczytania genezy jej powstania.
To zdecydowanie ułatwi zrozumienie treści. Chciałam umieścić pod notką sumienną i rozbudowaną genezę , którą znalazłam na stronie anglojęzycznej, niestety nie mogę jej odnaleźć ;/






Przy okazji polecić chciałabym genialną ekranizację tej powieści. Film widziałam w 2008 roku w którymś z kin studyjnych we Wrocławiu. Zrobił na mnie ogromne wrażenie. 
Reżyserem jest Petr Zelenka, a kreacja filmu nawiązuję do spektaklu teatralnego.
Osoby zainteresowane odsyłam do filmweb  :)





















 Tytuł: Bracia Karamazow
  Autor : Fiodor Dostojewski
  Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
  Ilość stron: 1 tom-430, 2 tom- 470
  Ocena: ARCYDZIEŁO !