Ostatnio mało sypiam. Wolę czytać książki. Wbrew pozorom nie chodzi tu wcale o tematykę, gdyż o wiele istotniejszy jest sam fakt wykonywania czynności. Chociaż z drugiej strony ,tak jak w życiu, unikam monotematyczności i staram urozmaicać mój czytadło spis. Jednego dnia sięgam po nowele, a następnego czekam z wypiekami na rozwiązanie kryminalnej zagadki stulecia. Lubię w książkach zniszczone okładki pożółkłe kartki i zapach przesycony ludzkim dotykiem. Są jednym z tych kochanków ,którym nie odmawiam pójścia do lóżka. Cytując ,,książka jest niczym ogród, który można włożyć do kieszeni'', a ja uwielbiam mieć przy sobie kwiaty bez różnicy na porę roku. Teraz taki czas, że czytam i pachnę.

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Grudniowe umilacze



 1.Eric - Emmanuel Schmitt - Moje życie z Mozartem

2.Ian McEwan- Na plaży Chesil

3.Stephanie Cowell- Poślubić Mozarta

4.Krystyna Kofta- Wióry

5.Doris Lessing- Opowieść afrykańska 

6. Jerzy Pilch - Pociąg do życia wiecznego 

7.Ryszard Kapuściński - Podróże z Herodotem 

8.Lillian Jackson Braun- Kot który czytał wspak 

9.Jodi Picoult- Deszczowa noc 

10.Olga Tokarczuk - Prowadź swój pług przez kości umarłych

11. Fiodor Dostojewski - Idiota

i niestety lekturalna pozycja Quo Vadis. 


ps.

 

Dialogi okazują się moja pięta Achillesa. Wciąż bazgram na husteczkach i powtarzam angielskie słówka. 

Cóż. 13.12.2010




Wracam do codziennego pisania, bo bez tego staje się jakaś nie swoja. Mam koszmary i zapadam na zapalenia krtani. Leczniczo, więc wracam tam, gdzie czuje i sprawdzam się najlepiej. To tyle jeśli chodzi o moją osobista dygresje.

Jak już wcześniej mówiłam rzadko oglądam telewizje. Jeśli jednak już sięgam po pilot to w celu zasięgnięcia informacji odnośnie tego co się dzieje w państwie, lub skacze po kanałach szukając jakiegoś interesującego filmu. Niestety, najczęściej nie udaje mi się znaleźć niczego godnego uwagi, więc zabieram się za wertowanie książek. Ku mojemu zdziwieniu śmieciowe,masowe widowisko dostarczyło mi niesamowitej przyjemności. Bo oto nagle w całym tłumie mam talentowych  śpiewających pseudo-inteligentów, dzieci zawodzących rzewnie i rasta chłopcach o mętnych oczach pojawia się ta oto perełka. Lubie niebanalna i specyficzną muzykę, która pozwala mi odkryć nowe obszary dźwięków. Gdy, usłyszałam po raz pierwszy wystąpienia My, myself and I, a był to właśnie ten filmik umieszczony na górze,wpadłam od razu w specyficzny power tych wykonawców. Są artystami na pewno nie tuzinkowymi, więc zdziwił mnie fakt, że zaszli tak daleko. Polsko powstajesz powoli z kurzu ciemnoty i kiczowatej sztuki. To się chwali.