Ostatnio mało sypiam. Wolę czytać książki. Wbrew pozorom nie chodzi tu wcale o tematykę, gdyż o wiele istotniejszy jest sam fakt wykonywania czynności. Chociaż z drugiej strony ,tak jak w życiu, unikam monotematyczności i staram urozmaicać mój czytadło spis. Jednego dnia sięgam po nowele, a następnego czekam z wypiekami na rozwiązanie kryminalnej zagadki stulecia. Lubię w książkach zniszczone okładki pożółkłe kartki i zapach przesycony ludzkim dotykiem. Są jednym z tych kochanków ,którym nie odmawiam pójścia do lóżka. Cytując ,,książka jest niczym ogród, który można włożyć do kieszeni'', a ja uwielbiam mieć przy sobie kwiaty bez różnicy na porę roku. Teraz taki czas, że czytam i pachnę.

niedziela, 27 lutego 2011

Paulo Coelhe-filozofia dla mas?

Zobaczyłam ten obrazek na portalu satyrycznym besty.pl to mogłam się oprzeć, aby nie podzielić się nim z wami oraz lekko podkręcić dyskusję na temat tego autora.
Zacznę od początku. Rzadko zdarza mi się, nie trawić w całości twórczości danego artysty. W każdym dziele staram się znaleźć walory artystyczne, przesłanie, jedno wybitne i nietuzinkowe stwierdzenie. Pamiętam szum i zainteresowanie związane z pojawieniem się ,,Alchemika,,. Książka zawładnęła dość szybko witrynami sklepów i przy okazji czytelniczymi sercami. Postanowiłam, więc przestać być dłużej ignorantką i zakupiłam tę niezwykłą lekturę. Jakie było jednak moje rozczarowanie, gdy powieść okazała się, dla mnie, pozbawiona jakichkolwiek wartości artystycznych.Opowieść o pasterzu poszukującym skarbu, klimatycznie, a jednak jakaś na wskroś banalnie.Co pewien czas leciutkie przesłanie filozoficzne, w stylu ,,W oczach tkwi siła duszy,,. No przepraszam bardzo, ale czytając wypociny raczkującego poety, czuję większy artyzm i spostrzegawczość. Przecież to już było. Schematycznie pojawiało się, wiele razy, po co więc, znów przypominać i opierać się na tak prostych pewniakach. Banalne przesłania, sprawdzają się w książkach pro edukacyjnych i chyba tylko tam. Poziom wykształcenia pozwala nam jednak, odbierać informację na coraz wyższym poziomie. Czy więc, w obecnych czasach potrzeba nam  ,,pseudo,, filozofii dla mas? Czy serwowanie czytelnikowi gotowych odpowiedzi sprawia, że dzieło można uznać za wybitne.A może autor, uważa swoich odbiorców za średniej inteligencji kretynów chłonących każdy debilizm ?
Ja przynajmniej poczułam się obrażona, czytając tę książkę.


Nie chcę oczywiście nikogo obrażać. Jeśli przesłanie tego autora, przyniesie komuś pożytek i zapoczątkuje pozytywne zmiany w życiu to cieszę się i gratuluję.
 Ja jednak czytając truizm [...] prawdziwa miłość przetrwa każdą rozłąkę., , mam ochotę rzucić książką o ścianę i zapłakać nad wydanymi pieniędzmi.

Bardzo chętnie posłucham waszych opinii na temat Paulo Coelho, dlatego zapraszam do wzięcia udziału w dyskusji :)



środa, 23 lutego 2011

39,9- Monika Rakusa

Tytuł:,, 39,9''
Autor: Monika Rakusa
Wydawnictwo: W.A.B seria z miotłą
Liczba stron: 215
Ocena : 3,5


Ta książka dość długo czekała na przeczytanie. Wybrałam ją dość szybko dzięki kolażowi zdobiącemu okładkę, później jednak przeczytałam notę wydawcy i historia wydała mi się na tyle sztampowa, że postanowiłam odłożyć. Do tego doszły skojarzenia tytułu, z dość popularnym polskim serialem ,,39 i pół''. Nie byłam jego oddaną fanką, więc odłożyłam z powrotem na półkę. 
Podczas ostatniej wizyty w bibliotece natknęłam się jednak na tę pozycję, a utwierdzona po blogowych zachwytach serią z miotłą, wzięłam ze sobą. I nie pożałowałam. Nie kierujcie się oceną, bo jest mało obiektywna, dla mnie bowiem szczytem pamiętnikowych możliwości jest 3,5. Nie przepadam, bowiem za tym gatunkiem literackim. Pani Monika Ratusa przekonała mnie jednak do siebie. Tym bardziej, że jest to jej debiut literacki. Bardzo udany i dojrzały. Autorka podczas pisania tych zapisków zmierza się z samą sobą. Z swoim ciałem, które zaczyna podlegać upływowi czasu. Zerka w lustro, a przy okazji w siebie. Przelewając uczucia na kartki pamiętniku, prowadzi samodzielną terapie. Jej celem jest odnalezienie autentyzmu, który został jej odebrany już w dzieciństwie.
Sama przyznaję bowiem:
,,Kiedy skrzywił mi się kręgosłup, byłam Pawlikowską-Jasnorzewską, kiedy okazało się, że mam nieproporcjonalnie długie nogi usłyszałam o nogach Marleny Dietrich.
Próbowałam pisać wiersze- porównywano mnie z Tuwimem,przy okazji pierwszych próbek prozy dowiedziałam się o Romain Garym.''
Próbuje scalić fragmenty własnej biografii, nadać im sens. Pamiętnik ten zabiera ogromną ilość autoironii, a zarazem jest wołaniem przesiąkniętego lękiem i bólem umysłu.
Bohaterka stosuję na kartkach tej książki ciekawy stylistycznie zabieg polifonii. Pisze o sobie na przemian w pierwszej i trzeciej osobie. Pomaga jej to w zaakceptowaniu prawdziwej, często nieporadnej 40-sto latki, w która się przeistacza. Jest to zresztą próba akceptacji upływu czasu oraz zmian, na które nie ma wpływu. Aby dotrzeć do sedna, autorka analizuje dokładnie zdarzenia i wspomnienia, wraca do czasów dzieciństwa, młodości. Dokładnie studiuje każdy aspekt i wydaje wyrok. Rozlicza się.
                  Dość ważnym problem jest tu zrozumienie swojego żydowskiego pochodzenia. Odkrycie swojej tożsamości związanej z tym faktem i ustosunkowaniem się do tego. Bohaterka nie traktuję jednak swojej narodowości, jako misji do spełnienia.Nie mianuję się narodem wybranym.  Dla niej jest to pewna wartość, ale bardziej uniwersalna niż niszowa.
„Dla mnie bycie Żydem to bycie inteligentem. (…) Bycie Żydem to moja ucieczka przed pustką blokowisk i tożsamością córki inwalidki, bez ojca. Dla mnie bycie Żydem to wielki świat, który wykradam. To także świat wielkich wartości, pod które się podszywam”

Lektura,, 39, 9'' jest zdecydowanie literaturą kobiecą i osobistą, ale również zachęca do uniwersalnych przemyśleń  nad życiem i roli jaką w nim pełnimy. Jest to także terapia, pomagająca likwidować lęk przed zmianami. Jej skutki są o wiele silniejsze, niż środki farmakologiczne.Trafia bowiem w rany niezaszyte i nadal krwawiące po mimo próby ich demaskowania. Leczy poprzez zderzenie z samym sobą i pogodzeniem się z prawdziwym ja.
Książka została napisana cierpkim, niezbyt skomplikowanym językiem. Czytając ją zaprzyjaźniłam się z panią Moniką. Polubiłam jej słabości. Czułam się, jak na spotkaniu z dawno nie widzianą przyjaciółką. Różnica wieku, nie była dla mnie przeszkodzą.Autentyzm i szczerość to główne wartości tej książki.

Jeśli, więc macie ochotę wybrać się na dwu godzinną kawę i poznać pewną dość interesującą 40latkę, to ta pozycja z cała pewnością dla was:)


 

wtorek, 22 lutego 2011

Moje pierwsze wyzwanie - miłość po francusku w literaturze

Bonjour!
Gdy tylko dowiedziałam się o pomyśle, femme, na francuską kawiarenkę literacką, ucieszyłam się z całego serca. Cóż, po mimo tego, że jestem ogromną miłośniczką Edith Piaf, francuskiej kinematografii (,,Amelia,, i resztą cudownych komedii) , kabaretu Moulin Rouge,bagietek i klimatu paryżańskich uliczek  okazuję się, że w swoim dorobku czytelniczym mam zaledwie parę pozycji książkowych z tego kraju. Dlatego z miłą chęcią usiądę na miękkim fotelu i z kawą w ręku poznam lepiej Francję.
Na razie mam zamiar zapoznać się bliżej z klasyką, aby później płynnie przejść do dzieł młodszych.
Oto trzy pozycje, które wybrałam na dobry początek:
 1. ,,Pani Bovary,,- Flaubert Gustave(jej fragmenty przerabiałam w liceum,  miałam przeczytać ale oczywiście utknęłam  w stosach innych lektur. Cieszę się, że w końcu uda mi się ją przeczytać :)
2. Niebezpieczne związki-Pierre Choderlos de Laclos( urzekł mnie film.Zobaczymy czy książce też się uda.)
3. ,, W cieniu zakwitających dziewcząt,,- Proust Marcel



Mam nadzieję, że lista nabierze jeszcze objętości, ale to już zależy od czasu jakim będę dysponować w tym roku. 


Coś do posłuchania przygotowałam również <3:

Edith Piaf- Padam

Amelia- J'y Suis Jamais Alle.

czwartek, 17 lutego 2011

,,Jedynaście,, Marcin Świetlicki


Marcin Świetlicki. Inspiracja wielu artystów.
Inspiracja wielu wierszo chłonnych dusz.
Do tej pory ceniłam go pod trzema postaciami.
Eseisty, poety i wokalisty zespołu ,,Świetliki,,.
Dowcipna, cierpka ironia i czarny humor. 
Prosto, bezpośrednio i bez zbędnych owijaczy. 
Jedną z moich ulubionych piosenek jego autorstwa są ,,Świerszcze,,.

Powiedziałem: znam takie miejsce,
gdzie przychodzą umierać koty.
Zapytałem: chcesz je zobaczyć?
Odpowiedziała: nie chcę.
Powiedziałem: jest czyste i ważne.
Powiedziałem: jest jasne i pierwsze.
Zapytałem: chcesz je zobaczyć?
Odpowiedziała: nie chcę.
Powiedziała to w taki sposób,
że musiałem odwrócić się od niej.
Od tamtej pory
powoli
zbliżam się do wyjścia. 

Ogromny bagaż emocji pod pokrywą prostych, wręcz banalnych słów. Jedna z najlepszych piosenek o niespełnionej miłości, jakie było mi dane do tej pory poznać. Oczywiście interpretujcie według uznania. Zachęcam do czytania poezji. Oczywiście tej poza podręcznikami, nieszablonowej i nie niosącej gotowych odpowiedzi. I broń boże, nie jest to apel. ,,Czytaj będziesz wielki''. Dla mnie jednak poezja jest wyzwaniem.Otwiera przed mną niepoznane obszary mojej duszy. Dlatego sięgam i bezczeszczę ją okiem prostego odbiorcy. Ale zarazem w tym gwałcie, jest swoiste uwielbienie. Rodzi się między nami sacrum spowite dotykiem moich spoconych dłoni.




Dlatego, gdy zobaczyłam na półce w bibliotece książkę prozatorską Świetlika oniemiałam. Po pierwsze z zaskoczenia, że nie czytałam,ba, nawet nie zdawałam sobie sprawy z istnienia tej pozycji, a po drugie, istniały dwie wcześniejsze pozycje, otwierające tę trylogię. W internecie znalazłam następującą informację odnośnie tej książki.
13 września 2009 roku otrzymał Nagrodę Literacka Gdynia, w kategorii proza, za kryminał "Jedenaście" Podczas odbierania lauru powiedział:
,,Chciałem pogratulować Kapitule. I mojemu wydawnictwu, że sobie takiego fajnego autora znalazło''

 Ucieszyłam się, że powieść została doceniona, bo według mnie to bardzo dobra książka,dzięki której gatunek zwany kryminałem zmienił zupełnie swoją przestrzeń. Osoby lubujące się w klasycznych przedstawicielach tego gatunku i nie przepadające za innowacjami, niech odłożą tę książkę, bo tu ma szablonów. Zagadka kryminalna stanowi tu bowiem jedynie pretekst do opisu rzeczywistości. Krytyka społeczno-kulturowa, a także polityczna jest mocno odczuwalna. Zresztą powieść jest napisana niesamowicie błyskotliwym i żywym językiem. Kreacje bohaterów, budzące u czytelnika lekki uśmiech. Mistrz,, niby'' detektyw, który lubi sobie popić i nie potrafi złożyć w całość paru oczywistych faktów. Przerysowanie i podkreślenie, a również opatrzenie większości opisów uwagami natury metafizycznej. 
 ,,Człowiekowi zawsze wydaję się, że pozostawi po sobie mnóstwo''
 ,,I przypomniał sobie te wcale niezbyt odległe dni, gdy słowa miały jakieś uzasadnienie''

Nie mam odniesienia do poprzednich książek, ale myślę, że w najbliższym  uda mi się nadrobić to niedociągnięcie i wtedy podsumuję cała serie :)

Polecam tę pozycję każdemu, który szuka cierpkiej, prześmiewczej ironii dotyczącej naszej polskiej, pokomunistycznej rzeczywistości. 
Kryminału jest tu minimalna ilość, ale warto przeczytać dla stylu, który Świetlicki reprezentuję od wielu lat.
Polecam 








Tytuł: ,,Jedenaście,,

Autor: Marcin Świetlicki
Wydawnictwo:Emg
Liczba stron: 212
Ocena: 5/6

wtorek, 15 lutego 2011

Cierpięć będą niewinni, czyli ,,Wióry,, Krystyny Kofty

Tytuł: ,,Wióry,, 
Autor: Krystyna Kofta
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 252
Ocena: 4/6

Po raz kolejny udało mi się upolować prawdziwego smaczka. Tę książkę znalazłam przez przypadek  w koszu z przecenami. Kosztowała dokładnie 5zł. Nie zmylmy się jednak ceną.Opowiedziana w niej treść, jest warta wiele więcej. Ta powieść, jest bowiem, widokówką z dzieciństwa. Czarno białym zdjęciem.Znalezionym na strychu pudełkiem z skarbami  lub dawno nie używaną skakanką.
Za zwyczaj nie wklejam not wydawniczych, ale ta jest kwintesencją tej historii, więc nie będę kombinować.

,,Szprycha i Pająk dorastają na poznańskim podwórku w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych. Dni wypełniają im niekończące się zabawy, jednak obserwując codzienne życie mieszkańców kamienicy, dzieci dostrzegają więcej, niżby się mogło wydawać. Znają mężczyzn w czarnych "flakach", pojawiających się na podwórku, wiedzą, że Czechosłowacja, w której przebywa Inżynier, to tak naprawdę gęsto zaludniona cela jednego z poznańskich aresztów. Wiedzą, że istnieją ONI, od których w tajemniczy sposób zależy los dorosłych.
Śmierć Stalina budzi nadzieję. Wracają od dawna niewidziani sąsiedzi, a kilka lat później na podwórko przy ulicy Asnyka dobiegną odgłosy skandującego tłumu i wystrzałów. Tymczasem między młodymi bohaterami rodzi się prawdziwe, choć subtelnie okazywane uczucie. Dziecięcy Bóg jest stale obecny pod postacią oka Trójcy Świętej narysowanego na bruku. To pokolenie będzie brało udział w solidarnościowym zrywie. ,,

Ta historia jest prosta, autentyczna i za razem urzekająca. Czuć w niej,odrysowane przez panią Koftę,obrazy zapamiętane z dzieciństwa. Język nie jest wymuskany. Momentami bardzo potoczny, ale w końcu to opowieść o zwykłych ludziach zaplątanych w proces historyczny. Nie znajdziemy tu wysublimowanych kreacji bohaterów. Nie zagłębimy się w ich przemyślenia. Zyskamy jednak znacznie więcej. Przez parę godzin znajdziemy się na prawdziwym, szarym komunistycznym podwórku. Wsłuchamy się w odgłosy kamienic. Poczujemy na swojej skórze unoszący się w powietrzu kurz. Przez szparę w drzwiach podsłuchamy wypowiadane szeptem półsłówka.

Polecam osobą, które od dawna szukają w prozie pełnokrwistych bohaterów i pisanych prosto z serca historii.
No i oczywiście każdemu, kto ma ochotę, choć na chwilę przenieść się w okres dzieciństwa.
Ta  książka sprawiła, że znów poczułam zapach karmelizowanych jabłek i pieczonych pierniczków :)

ps. Panią Koftę natomiast mam zamiar poznać lepiej. Macie może jakieś doświadczenia z jej proza ?
 

poniedziałek, 7 lutego 2011

,,Dziewczyna o szklanych stopach,, Ali Shaw


Tytuł :,,Dziewczyna o szklanych stopach,,
Autor: Ali Shaw
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron:295
Ocena: 4/6

Zwróciłam na nią uwagę pośród stosów innych książek. Przepiękna szata graficzna okładki. Połączenie czerni, bieli i popielatego błękitu zarysowuję magię wypływającą z tej książki między koniuszkami palców czytelnika. Tytuł także chwytliwy, nie przerysowany, a jednak lubieżnie łechczący wyobraźnie.
Zresztą wydawnictwo twierdzi, że jest to ,, magiczne love story dla miłośników Haruki Murakiniego,,. Dość przewrotne wyznanie, skoro autor jest debiutującym pisarzem. Przymknę jednak oko na tą antyreklamę i nie będę porównywać tych dwóch pisarzy, bo wtedy ocena byłaby znacznie niższa. Po co , skoro proza Aliego jest niedoszlifowana, a jednak obiecująca?
Zresztą przejdę do książki. Głównym bohaterem, nie jest wbrew pozorom tytułowa dziewczyna, lecz Midas. Samotny mężczyzna pracujący w kwiaciarni u przyjaciela. Jego pasją jest  fotografia. Przez obiektyw aparatu poznajemy St. Hauda’s. Miejsca, gdzie magia płynnie przechodzi w nijakość. Wyspa, okropiona legendami sprawia wrażenie smutnej i przytłaczającej. Przesiąknięta wszechobecną bielą. Monochromatyczna i chłodna. W tak przytłaczającej scenerii główny bohater poznaję Idę. Dziewczynę o wręcz przezroczystej skórze i kruchości płatka śniegu. Ulega jej niezwykłemu urokowi. Staję się także powiernikiem jej strasznej tajemnicy.  Ich uczucie musi stawić czoło walce z czasem, oraz przeszłością Midasa, która dając wciąż o sobie znać, zamyka go na otaczający świat. Szkło jest tu symbolem śmierci, a także wyzwolenia okupionego cierpieniem.
Miłość jest tu uczuciem absolutnym i mocno wyidealizowanym.
,, Jak owady przyciągają się wzajemnie drganiami, bez potrzeby słów czy języka ciał,, , tak bohaterzy wyczuwają swoje wzajemne więzi w lekkich muśnięciach.
I chociaż jestem często prześmiewczynią tak naiwnych konstrukcji, w tym przypadku autor urzekł mnie prostotą.
Niesamowitym smaczkiem, była stylizacja przyrody. Opis meduz, łapiących światło w przezroczyste ciała lśniąc paletą różnorakich barw, umierając z każdą dawką światła. Śmierć będąca spektaklem. Majstersztyk jeśli chodzi o pomyśl. Krajobraz przesycony jest niezwykłymi stworzeniami. Białe ważki o przepięknych skrzydłach, zwierzęta albinosy, miniaturowe krówki z skrzydłami ciem. Aż chcę się krzyknąć, tego jeszcze nie było i jak pięknie jest odkrywać ten świat dzięki pana prozie!
Wydarzenia poznajemy retrospektywnie, brak w nich chronologii.
Mężczyźni przedstawieni w tej powieści są ludźmi wybitnymi, ale pozbawionymi uczuć. Zamknięci w świecie swoich pragnień. Dopiero Midas, dzięki uczuciu do Idy wyzwala się z tego schematu.
,,Czuję się jak do połowy wykonana fotografia. Można się domyślić co przedstawia, ale nie ma głębi,,
Bohater przestaję wierzyć w fotografię, rozbiją aparat, co staję się przełomem w jego odczuwaniu zjawisk. Jego serce pełne wyrywków przeszłości staje się obrazem rzeczywistości.
I po mimo całej sympatii jaką obdarzyłam to dzieło, widać tu ogromną ilość niedociągnięć. Niektóre wydarzenia pojawiają się w utworze bezpodstawnie. Bardzo duża ilość niedopowiedzeń jest momentami irytująca, chociaż wybaczalna. No i niestety przedstawienie postaci zostawia wiele do życzenia. Niektóre motywy postępowania postaci są jak dla mnie niezrozumiałe i całkowicie bezsensowe. Chciałabym mocniej poznać ich psychikę i poczuć uczucia, które przeszywają w danym momencie ich tkanki. Autor jednak nadrabia scenerią, szklanymi posągami ludzi, znajdującymi się w bagnie i zapachami krajobrazu. Pomimo niedociągnięć, jestem zachwycona i pełna podziwu.
Polecam każdemu, kto dostrzega w  prostocie niezwykłość. No i oczywiście fanom chłodnego klimatu niczym z ,,Królowej Śniegu,, Andersena  obowiązkowa! Czyta się szybko, więc póki śnieg za oknami przenieśmy się w prozę oddającą w całości  strukturę białego puchu.
A na niedociągnięcia przymknijmy oczy. W końcu debiutantom można wypaczyć brak doświadczenia.

Ja przynajmniej czekam z niecierpliwością na kolejne pozycję tego pana.

niedziela, 6 lutego 2011

,,Na plaży w Chesil'' -Ian McEwan

Tytuł: ,, Na plaży w Chesil,,
Autor: Ian McEwan
Wydawnictwo: A. Kuryłowicz
Przekład: Andrzej Szulc
Liczba stron: 197
Ocena: 4/6

Z twórczością tego pisarza zapoznałam się czytając książkę ,,Ukojenie,,. Byłam, więc niezmiernie szczęśliwa, gdy na moją półkę trafiła kolejna pozycją jego autorstwa.
Opis nieudolnej próby konsumpcji nowo narodzonego związku małżeńskiego, tak można w ogromnym skrócie podsumować króciutką powieść Brytyjczyka. Dość ciekawy temat, przekazany piękną, błyskotliwą prozą. Jestem pod wrażeniem, choćby dlatego, że w czasach, gdy afiszujemy się seksualnością pisanie o niej staję się trudniejsze. Autor, jednak pod szczegółowym zarysowaniem całej historii, uwydatnia nam problem lęku przed drugim człowiekiem. Przerażenia związanego z zaangażowaniem się w prawdziwy związek oraz obawami przed nie sprostaniem zaspokojeniu pragnień fizycznych partnera. Presja społeczna, z sztywno zaznaczonymi zasadami, kreująca mężczyzn na genialnych kochanków, a kobiety na niewolnice ich potrzeb staję się przyczyną katastrofy. Seks nie jest tu ukoronowaniem miłości, lecz jej dramatycznym koniecznością. Nie dochodzi tu do intymnego i pięknego połączenia duszy z ciałem, lecz do konfliktu i walki dwóch niezmiernie silnych, odmiennych charakterów. Akcja powieści umieszczona jest w latach 60, przed rewolucją seksualną. Już niedługo pojawią się pierwsze minispódniczki, Beatlesi zawładną sercami nastolatek na całym świecie, oraz większą rozwiązłość obyczajowa. Na razie jednak panuję epoka pełna sprzeczności, w której seksualność jest tematem tabu. Małżeństwa zasłaniają szczelnie okna swoich sypialni i zamykają drzwi na klucz. Niesamowity paradoks opisany okiem wytrawnego obserwatora.
Edward i Florecne, jak przystało na Anglików, utknęli doszczętnie w świecie konwenansów i wzajemnej uprzejmości, trącać w ten sposób możliwość prawdziwego poznania się nawzajem. Pomimo tego, że łączy ich silne uczucie, nie są w stanie przełamać kulturowych barier i rozmawiać, ze sobą otwarcie. Niedopowiedziane słowa i niewykonane gesty stają się przyczyną nieodwracalnego dramatu.
Cenne są wtrącenia, pozwalające nam bliżej poznać nowożeńców. Scena, gdy kelnerzy opuszczają pokój, po dostarczeniu posiłku, a młoda para zostając sama nadal go spożywać, jest majstersztykiem. Małżonkowie prowadzą przed sobą grę pozorów. Przywdziewają odpowiednie na tą okazję maski. Zresztą książką jest pełna tego rodzajów smaczków literackich.
Zdecydowanie polecam.