Ostatnio mało sypiam. Wolę czytać książki. Wbrew pozorom nie chodzi tu wcale o tematykę, gdyż o wiele istotniejszy jest sam fakt wykonywania czynności. Chociaż z drugiej strony ,tak jak w życiu, unikam monotematyczności i staram urozmaicać mój czytadło spis. Jednego dnia sięgam po nowele, a następnego czekam z wypiekami na rozwiązanie kryminalnej zagadki stulecia. Lubię w książkach zniszczone okładki pożółkłe kartki i zapach przesycony ludzkim dotykiem. Są jednym z tych kochanków ,którym nie odmawiam pójścia do lóżka. Cytując ,,książka jest niczym ogród, który można włożyć do kieszeni'', a ja uwielbiam mieć przy sobie kwiaty bez różnicy na porę roku. Teraz taki czas, że czytam i pachnę.

niedziela, 11 września 2011

Dokąd wy jedziecie, podróżni?


 ,, Lalka opowiada historię człowieka, który spotyka się ze znakami. W ten sposób staje się historią inicjacji, historią zapomnienia i odnalezienia zapomnianego, wędrówką wśród złudzeń i iluzji, odkrywaniem własnej przynależności do świata i własnej w nim obcości,,
                                     Olga Tokarczuk- Lalka i perła


Bardzo często spotykam się z opiniami krytykującymi dobór lektur obowiązkowych w polskim szkolnictwie. Uczniowie zanudzeni zbędnymi pozycjami, nie mają podobno możliwości pokochania prawdziwej literatury. Muszą czytać obszerne tomiska archaicznych powieści, które w ich mniemaniu uległy dezaktualizacji. Nie potrafiąc utożsamić się z głównym bohaterem, tracą chęć poznania jego losów i perypetii. Jeśli ktoś pojmuję literaturę w ten sposób, to nie pomogą mu żadne ulepszenia spisów lektur. Utożsamiane się z bohaterem danej powieści niczym rozegzaltowany nastolatek, zamiast odczytywać płaszczyzny zakryte warstwą dialogową. Oczywiście nie chcę tu nikogo potępiać. Kreacja bohatera jest jednak często jedynie pretekstem do dalszej interpretacji, bez której dzieło  traci bardzo wiele. Pomijam przypadki, gdy autor skupia się jedynie na przeżyciach bohatera. Tylko nawet, wtedy należy pamiętać jak nieoderwalnym czynnikiem są zjawiska zewnętrzne, które warunkują naszą osobowość niezależnie od naszej woli.  Z drugiej strony, nie chce sprowadzać czytania do samego procesu interpretacji. Nie można, bowiem zapomnieć o emocjach towarzyszących nam podczas zgłębiania literatury.
Sam Nabokov(pisarz, którego wykłady o literaturze uważam za najbardziej wnikliwe i sumienne.) piszę :


...mądry czytelnik czyta książkę geniusza nie sercem, nie mózgiem nawet, ale kręgosłupem. To tam właśnie pojawia się owo niepokojące mrowienie, nawet wtedy, gdy zachowujemy pewien wskazany dystans, pewną rezerwę podczas lektury. Wtedy z przyjemnością zmysłową i intelektualną zarazem będziemy obserwować artystę budującego swój domek z kart i widzieć, jak przeobraża się on w piękny pałac ze stali i szkła". A w innym miejscu: "Choć czytamy za pomocą mózgu, siedzibą artystycznych rozkoszy jest miejsce między łopatkami. Dreszczyk, który tam odczuwamy, jest z pewnością najwyższą formą emocji, jaką zdołała osiągnąć istota ludzka w procesie ewolucji czystej sztuki i czystej nauki. Czcijmy zatem te ciarki wzdłuż krzyża. Bądźmy dumni z tego, że jesteśmy kręgowcami, bo jesteśmy kręgowcami zwieńczonymi głową, w której płonie boski ogień. Mózg jest tylko przedłużeniem kręgosłupa; knot biegnie na całej długości świecy".

Tak, więc nawet najlepszy warsztatowo pisarz nie jest w stanie nas zachwycić, dopóki nie poruszy również naszych emocji. Oczywiście nie mówię tu o tanich manipulacjach, których często dopuszcza się wielu artystów. Dopiero sztuka wysublimowana ma prawo obronić się i zachwycić nas swoimi pokładami literackimi.

Dlatego grzmijcie, plujcie, denerwujcie się,  lecz popieram obecną listę lektur. Może, nie całościowo, (Konopnicka spalająca w piecu dzieci oraz Sienkiewicz na pewno zamienieni zostaliby, chociażby na Zolę, lub Tołstoja). Jednak, cieszę się, że miałam możliwość poznania twórczości tak różnorodnej i wyrobienia opinii na wiele tematów. W końcu nie mogłabym gromić Sienkiewicza, nie czytając żadnej z jego pozycji. (Przemordowałam, aż 4 całościowo i niestety  nie pasuje mi jego styl). Drugim aspektem, zmiany lektur szkolnych są oczywiście finanse. Czy wyobrażacie sobie, całkowitą wymianę asortymentu w bibliotekach szkolnych? Dla małej szkoły w biednej gminie to naprawdę ogromny wydatek. Po trzecie, bez podstaw takich jak przypowieści biblijne, motywy mitologiczne, nie mamy po co sięgać po utwory z dalszych epok. W końcu archetypy pewnych pojęć nawiązują bezpośrednio do tych młodszych wiekowo utworów. Ostatnią kwestią, najmniej obiektywną, jest moja ogromna miłość do wielu pozycji znajdujących się w obecnym spisie lektur szkolnych. Dziady, Zbrodnia i kara, Proces, Jądro ciemności, Sklepy cynamonowe to tylko parę z pozycji, bez których nie wyobrażam sobie obecnego życia. Interpretowałam je wielokrotnie, pomijając język polski i zaskakują mnie nieustannie bogactwem swojej treści.


Wśród moich ukochanych książek znajduję się również ,,Lalka,, Bolesława Prusa. Mogłabym o niej rozprawiać godzinami. Broniąc Izabeli, której tak wielu przypisuję komplet cech negatywnych. Ja natomiast widzę w niej dziewczynkę, której ojciec, nigdy nie pozwolił dorosnąć. Dlatego, ucieszyłam się niezmiernie mogąc w końcu poznać ,,Lalkę i perłę,, Olgi Tokarczuk. Pisarka napisała genialny esej, będący próbą nowego odczytania powieści Prusa. Próbą całkiem udaną, ale od początku.
Autorka już w wstępie przyznaję, że nie będzie to klasyczny wykład literacki:,, nie zastanawiałam się nad językiem powieści, nad jej miejscem w historii literatury czy jej recepcją. Pominęłam wiele istotnych wątków, koncentrując się zaledwie na ,,przypadku Wokulskiego’’. Ta interpretacja wydaje mi się o tyle ciekawa, gdyż o głównych wątkach i bohaterach posiadamy niezwykle obszerną wiedzę z lekcji języka polskiego. Według Olgi ,,Cechą wielkości jest to potężne wrażenie, jakie dzieło pozostawia po sobie. Wrażenie przybliżenia się do jakiejś tajemnicy, równocześnie ogarnięcie wielu różnych elementów, albo po prostu oszołomienie, zadziwienie, niepokój. Będzie to zawszę głębokie przeżycie- i będzie to zawsze kategoria emocjonalna, nie intelektualna. Emocjonalna to znaczy prywatna, nawet intymna O ile kategorie intelektualne da się uzgodnić, o tyle kategoria emocjonalna wymknie się takiemu uzgodnieniu. Dlatego mówiąc o dziele i jego przeżyciu można mówić tylko o sobie, o własnym systemie znaczeń, własnym uniwersum, nie zapominając przy tym, że takie osobiste odczytanie może być nieprzekładalne na doświadczenia innych…. Niech Bóg ma w opiece dzieci ślęczące nad podręcznikami do literatury.,,


Autorka zachęca nas do polemiki. Cóż, z ogromną ilości przemyśleń Olgi się nie zgadzam. Jej próby uduchowienia pewnych zjawisk, nadania im spirytystycznych cech, wydają mi się lekko przerysowane. Jest jednak w tej książce, jeden moment genialny. Pisarka prowokuje nas do zmiany punktu widzenia jednym  prostym pytanie: Jeśli przyjmiemy, że Wokulski jest tylko symbolem wędrowcy wyruszającego w drogę. Jego dramatem jest problem odnalezienie duchowego porządku. Jednak w momencie, w którym go poznajemy przemieszcza się między dwoma równoległymi światami (romantycznym i pozytywistycznym). Nie rozpatrywałam jeszcze ,,Lalki,, z tej perspektywy, ale na pewno tak zrobię sięgając po nią po raz kolejny. Autorka, sugeruję, że Wokulski próbuję odnaleźć siebie oraz uratować swoją wewnętrzną istotę. Rozumiem to, jako uwolnienie swojej duszy od pożądania, które przestawione jest pod postacią Izabeli. W momencie, w którym Wokulski planuję samobójstwo pod kołami pociągu, przeżywa własną śmierć, doświadcza całkowitego wtajemniczenia i staje się wolny. Autorka w swoim eseju nawiązuję również do elementów baśniowych zawartych w ,,Lalce,, ,czym podsumowaniem jej analiza ,,Lalki,, pod kątem ,,Hymnu o Perle,,.

Pomimo małych rozmiarów, ta pozycja jest niezwykle skondensowana i przemyślana. Myślę, że nie warto traktować jej jako ściśle zarysowanego obrazu wydarzeń ,,Lalki,,. Ta książeczka nie jest jedynie wnikliwą, współczesną interpretacją powieści Prusa. Jest wołaniem o indywidualne, kreatywne i odważne rozpatrywanie dobrze znanych przestrzeni literackich.

,,Żadna teoria nie jest w stanie raz na zawsze, od początku do końca, wytłumaczyć sensu dzieła literackiego. Ludziom często się zdaję, że także w swym postrzeganiu pozostają wolni, lecz z pewnością tak nie jest. Także na sporze ganie wpływa bowiem jakiś wspólny duch, który uzgadnia z nami barwy czasu i każe ma widzieć nie to, co jest, ale to, co nam się zdaję, że jest.,,.
Polecam tę pozycję wszystkim czytelnikom, którzy chcą rozwinąć swoje możliwości interpretacyjne. Uniezależnić się od sztywnych zasad szkolnych i znaleźć złoty środek dla pojmowania tekstu literackiego. W końcu warto poszukiwać odrywając się od konwencjonalnych metod.


A przy okazji:
,,Książka żyje tyle razy, ile została przeczytana,,











Na koniec zamieszczam przepiękny ,,Hymn o perle,, w przekładzie Miłosza:

Kiedy byłem dzieckiem w domu Ojca mego, w Królestwie, radowałem się, żyjąc w bogactwie i wspaniałości.
Aż moi rodzice wysłali mnie daleko z naszej ojczyzny, ze Wschodu, dając mi na drogę ze skarbca brzemię duże ale do dźwigania lekkie.
Zdjęli ze mnie suknię chwały w którą ich miłość mnie była oblekła i płaszcz z purpury tak utkany, że był w sam raz na mnie.
I wypisali w moim sercu, abym nie zapomniał: "Zstąpisz do Egiptu i przyniesiesz Perłę, która leży pośrodku morza owinięta cielskiem ziejącego smoka, a wtedy włożysz znowu twoją suknię chwały i twój płaszcz, i razem z twoim bratem, naszym namiestnikiem, odziedziczysz Królestwo".
Wyruszyłem ze Wschodu i schodziłem w dół, mając za towarzyszy dwóch królewskich wysłańców, bo droga była niebezpieczna i trudna, a ja młody na taką podróż.
Przekroczyłem granice Maiszanu, gdzie zbierają się kupcy ze Wschodu, i przybyłem do kraju Babel i wszedłem w mury miasta Sarbug. Stamtąd udałem się w dół do Egiptu i moi towarzysze pożegnali się ze mną.
Poszedłem prosto do smoka i zatrzymałem się w gospodzie obok jego gospody, czekając aż zaśnie i będę mógł zabrać mu Perłę.
Sam jeden, trzymając się osobno, byłem obcy wśród bawiących w gospodzie, ale zobaczyłem kogoś z mego plemienia, pięknego i wdzięcznego młodzieńca, syna królów. Przywiązał się do mnie, a kiedy wyjawiłem mu po co tam się znalazłem, ostrzegł mnie przed Egipcjanami i towarzystwem nieczystych.
Ja jednak ubrałem się w ich szaty, aby nie podejrzewali mnie, że przychodzę z innych stron szukając Perły i nie pobudzili przeciwko mnie smoka.
Ale rozpoznali, że nie jestem z nich i świadczyli mi grzeczności i mieszali chytrość z napojem i dali mi spróbować ich mięsiwa.
Wtedy zapomniałem, że jestem synem Króla i służyłem ich królowi. Zapomniałem o Perle po którą posłali mnie rodzice. Dla ciężkości ich pokarmu zapadłem w głęboki sen.
Moi rodzice wiedzieli co działo się ze mną i martwili się o mnie. Ogłoszono w naszym Królestwie, że wszyscy mają zebrać się u naszych bram. I królowie oraz książęta kraju Fartów i wszyscy wielcy Wschodu uradzili co robić abym nie został w Egipcie. I napisali do mnie list, a każdy z wielkich podpisał się swoim imieniem:
"Od Ojca twego, Króla królów, i od matki twojej, władczyni Wschodu, i brata twego, naszego namiestnika, tobie, naszemu synowi w  Egipcie, pozdrowienie. Zbudź się i wstań ze swego snu i pojmij słowa naszego listu. Przypomnij sobie, że jesteś synem Króla: zważ, w czyją służbę niewolną wstąpiłeś. Pamiętaj o Perle, dla której wyruszyłeś do Egiptu. Przypomnij sobie twoją suknię chwały, miej w pamięci twój świetny płaszcz, abyś mógł je oblec i przyozdobić się nimi i aby twoje imię czytano w księdze bohaterów i abyś razem z bratem twoim, naszym namiestnikiem, odziedziczył Królestwo".
Niby poseł był list ten, zapieczętowany królewską ręką przeciwko złym siłom, synom Babelu i nieposłusznym demonom Sarbug. Wzbił się w kształcie orła, króla ptaków, i leciał aż usiadł przy mnie i cały stał się mową.
Na jego głos zbudziłem się i wstałem ze snu, wziąłem go, ucałowałem, złamałem jego pieczęć i zacząłem czytać. Jak to, co nosiłem wypisane w sercu, były słowa listu. Przypomniałem sobie, że jestem królewskim synem i że moja dusza urodzona w wolności tęskni do swoich. I przypomniałem sobie Perłę po którą mnie posłano do Egiptu.
Rzuciłem czary na straszliwego, ziejącego smoka i sprowadziłem na niego sen wymawiając nad nim imię Ojca mego, imię naszego namiestnika i imię mojej matki, królowej Wschodu.
Zabrałem Perłę i wyruszyłem w drogę powrotną do domu mego Ojca. Zrzuciłem z siebie ich plugawe i nieczyste szaty, i zostawiłem je za sobą w ich krainie. A tak kierowałem się, żebym mógł trafić wprost na światło naszej ojczyzny, Wschodu.
Przede mną leciał list, który mnie zbudził. I tak jak poprzednio zbudził mnie swoim głosem, tak teraz prowadził mnie swoim światłem jaśniejąc przed mymi oczyma i swoim głosem uśmierzał mój strach i swoją miłością zachęcał.
Moją suknię chwały, którą kiedyś nosiłem i mój płaszcz, który mnie kiedyś okrywał moi rodzice posłali na moje spotkanie przez zaufanych skarbników.
Kiedy zobaczyłem suknię, nagle wydała mi się lustrzanym podobieństwem mnie samego. Widziałem, że jestem w niej cały i że ona cała jest we mnie, że byliśmy w rozłące a przecie jednym i tym samym, tak samo ukształtowani.
I obraz Króla królów był na niej przedstawiony wszędzie, i cała mieniła się od poruszeń tajemnej wiedzy.
Wiedziałem, że zacznie mówić i łowiłem uchem dźwięki jej pieśni, które szeptała w swojej drodze na dół:
"Ja jestem sprawczyni jego czynów, jego, dla którego wyrosłam w domu Ojca, i poznawałam po sobie, że ogromnieję tak jak jego dzieła".
I dostojna w swoich ruchach cała dąży ku mnie i z rąk niosących ją śpieszy, abym ją wziął, a mnie też moja miłość pobudziła i biegłem ku niej aby ją przyjąć.
Wyciągnąłem ręce i wziąłem ją i przybrałem na się piękno jej barw, i całego siebie okryłem królewskim płaszczem.
Tak obleczony wstąpiłem w bramę powitań i uwielbień.
Pochyliłem głowę i wielbiłem wspaniałość Ojca mego, który ją dla mnie posłał, którego rozkazy wypełniłem, tak jak on wypełnił co był obiecał.
Przyjął mnie z radością i byłem z nim w jego Królestwie i wszyscy jego słudzy chwalili go dźwiękiem muzyki za to, że, jak obiecał, przybyłem na dwór Króla królów i przyniósłszy Perłę ukazałem się z nim razem.



wtorek, 6 września 2011

Ulotne.

Czas ulatuję, a ja  przeczesuję rozwiane włosy.
Spadające liście dotrzymują mi towarzystwa.
Wciąż tu, nigdzie, w przedsionkach załatwionych spraw.








Chciałbym, o jasna gwiazdo, tak jak ty być stały,
A nie u szczytu nocy dumnie zawieszony
Patrzeć okiem rozwartym z samotnej ustroni,
Jak bezsenny pustelnik, na ruchome wały


Wód, co gestem kapłańskim obmywają brzegi
Ziemskiego globu - albo spoglądać z wysoka
Na góry, na doliny, które jak powłoka
Biała i nieskalana pokrywają śniegi...


Nie patrzeć, ale, gwiazdo, jak ty niewzruszenie
Oparty o dziewczęcą pierś mojej kochanki
Czuć na wieki jej każdy ruch i każde drgnienie
I spędzać w niepokoju wieczory i ranki,
I słuchać jej oddechu - i tak żyć na wieki
Albo zamknąć znużone czuwaniem powieki

John Keats





Ps. Obiecuję dłuższą notatkę w piątek. Pozdrawiam serdecznie :)