Ostatnio mało sypiam. Wolę czytać książki. Wbrew pozorom nie chodzi tu wcale o tematykę, gdyż o wiele istotniejszy jest sam fakt wykonywania czynności. Chociaż z drugiej strony ,tak jak w życiu, unikam monotematyczności i staram urozmaicać mój czytadło spis. Jednego dnia sięgam po nowele, a następnego czekam z wypiekami na rozwiązanie kryminalnej zagadki stulecia. Lubię w książkach zniszczone okładki pożółkłe kartki i zapach przesycony ludzkim dotykiem. Są jednym z tych kochanków ,którym nie odmawiam pójścia do lóżka. Cytując ,,książka jest niczym ogród, który można włożyć do kieszeni'', a ja uwielbiam mieć przy sobie kwiaty bez różnicy na porę roku. Teraz taki czas, że czytam i pachnę.

sobota, 1 stycznia 2011

,, Mały Lord,, Frances Hodgson Burnett

W dzieciństwie byłam aktywnym dzieckiem. Moją mama miała jednak metodę, aby unieruchomić mnie na pewien czas w jednym miejscu. Kupiła odtwarzacz VHS i znosiła do domu w ogromnych ilościach kasety. Nie było  wśród nich krzykliwych kreskówek. Starała się wypożyczać lub kupować bajki o interesującej, ciepłej, pouczającej tematyce. Szczególnie lubiłam bajki Disneya, jednak zdarzały się perełki innych wytwórni.  Jedną z takich perełek był japoński serial ,,Shokoshi Cedie''. Jak łatwo się domyślić jest to jedna z adaptacji powieści Frances Hodgson Burnett(autorki między innymi ,, Tajemniczego ogrodu,,). Bajka ta stała się naszym rodzinnym skarbem. Oglądaliśmy wiele razy, aż do zatarcia taśmy. Za każdym razem powodowała niesamowite emocję i wzruszenie. Pamięć jednak bywa krótka. Dorastając zapomniałam o niej. Czasami jak przez mgłę, wracały pewne obrazy, jednak nie mogłam skojarzyć żadnych konkretnych faktów. Szperając, któregoś dnia w książkach przydrożnego sprzedawcy staroci trafiłam na tą książeczkę i wspomnienia wróciły. Gdy, tylko wróciłam do domu zabrałam się do czytania.
Głównym bohaterem jest Cedryk, który mieszka wraz z rodzicami w Ameryce. Po śmierci ojca staje się niespodziewanym dziedzicem fortuny. Jedzie z matką do Anglii, by zamieszkać w wielkiej  rezydencji. Ma tam nabyć odpowiednie wykształcenie pod okiem surowego dziadka. Jego krewny jest jednak osobą niezwykle zgorzkniała i niesympatyczną. Po przybyciu chłopca zaczyna się zmieniać. Oczywiście jest to mało szczegółowy skrót tych 130 kartek,ale nie chce opowiadać całej fabuły.
Chciałabym powiedzieć, że jestem zachwycona tą historią tak jak w dzieciństwie, lecz tak nie jest. Po pierwsze postać chłopca, wydaje  się przerysowana. Autorka nadała mu ogrom pozytywnych cech.Nawet jego fizjognomia sprawią, że widzimy w nim małego cherubinka. Niezaprzeczalnie jest słodkim, elokwentnym dzieckiem, szkoda, że tak niezdrowo wyostrzonym. Jest nośnikiem nieskazitelnej dziecinnej naiwności i ciepła. Uważa dziadka za najlepszego człowieka na świecie. Staje się to podwaliną do zmian zachodzących u hrabiego. Miłość do wnuka uszlachetnia jego wnętrze. Uniwersalny temat przedstawiony  prostym barwnym językiem.Wiele momentów autentycznie wzrusza.
Książka ,,Mały Lord,, jest również tęsknotą autorki za Anglią. Miejscem, gdzie się wychowała.Akcja powieści jest  bardzo mocno w niej usytuowana.Jako szesnastoletnia dziewczynka opuściła to miejsce po śmierci ojca. Osiedliła się na stałe w Ameryce. Opowiada się również za angielskim systemem politycznym. Wkłada w usta Hobbsa następujące słowa
,, Nie chce wracać do Ameryki.... Tamten kraj dobry jest dla młodych i żwawych... ale też ma wady. Nie mam przecież ani przodków ani hrabiów.,, 

Zdecydowanie mieszane uczucia. Może umysł już za mało ufny?  Chciałabym znów się zachwycić, ale już nie potrafię. Za lukrowo i pudrowo dla dorosłej osoby. Chętnie jednak sięgnę po tą książeczkę jeszcze raz, gdy zostanę mama. Czytanie jej  dzieciom do poduszki zapewne okaże się ogromną frajdą.



http://www.filmweb.pl/serial/Ma%C5%82y+lord-1988-143734 <- Ekranizacja