Ostatnio mało sypiam. Wolę czytać książki. Wbrew pozorom nie chodzi tu wcale o tematykę, gdyż o wiele istotniejszy jest sam fakt wykonywania czynności. Chociaż z drugiej strony ,tak jak w życiu, unikam monotematyczności i staram urozmaicać mój czytadło spis. Jednego dnia sięgam po nowele, a następnego czekam z wypiekami na rozwiązanie kryminalnej zagadki stulecia. Lubię w książkach zniszczone okładki pożółkłe kartki i zapach przesycony ludzkim dotykiem. Są jednym z tych kochanków ,którym nie odmawiam pójścia do lóżka. Cytując ,,książka jest niczym ogród, który można włożyć do kieszeni'', a ja uwielbiam mieć przy sobie kwiaty bez różnicy na porę roku. Teraz taki czas, że czytam i pachnę.

środa, 29 grudnia 2010

29.12.2010

 
Z poczwarki przeobrażam się w barwnego motyla. Od jakiegoś czasu zmieniam dość radykalnie zawartość swojej garderoby. Przyozdabiam ciało delikatnymi tkaninami. Koronkowymi, kwiecistymi materiałami. Młodzieżowe bluzy zamieniam na dziergane przyjemne w dotyku swetry. Zaczęłam chodzić w spódnicach! Nauczyłam posługiwać się igła i nitką co było dla mnie nie lada wyzwaniem. Przygarniam starą, posiadającą klimat biżuterie. Kolekcjonuje stare, niepowtarzalne torebki. 
Dlatego uwielbiam dni takie jak dziś. Leniwe popołudnia przy kawie. Podróżowanie po małych, przydrożnych sklepach z odzieżą używaną, gdzie pośród hałd ubrań czekają prawdziwe skarby.Powroty do domu, gdzie pod ciepłym kocem z kubkiem gorącej herbaty, czytam skrawki czyjejś przestrzeni. Akompaniuje mi kot, systematycznie mrucząc. Dotykając wilgotnym noskiem mojej suchej, popękanej mrozem dłoni. Jest odpowiednikiem moich zimowych potrzeb. Mojej desperackiej potrzeby czułości, która wzrasta, gdy za oknami biały puch.Gdy cykl dnia krótki, a noce obsesyjnie długie. 

Cieszy jedynie ilość książek, które czekają w niepewności na dotyk wzroku. 


dzisiejsze zakupy:
1. koronkowe body -8zl (lumpex)
2. poncha- 15zl (new look-lumpex)
3. materiał na nową spódnice (2 zł)
4. opaska z kwiatem (10zł cubus)
5. kremowa spódnica (stradivarius)







poniedziałek, 27 grudnia 2010

Edith Piaf L'Hymne à l'amour .

Zaprzeczam. Wątpię.  Purpurą się oblewam.Kto pozwolił tak kochać.Łamać paznokcie o niepewność. Zagryzać usta w oczekiwaniu. Obrysowywać wargi czerwona konturówką w nadziei rozmazania jej twoim policzku. Zakładać pończochy z myślą ich ściąganiu. Zapinać stanik z nadzieją odpięcia gwałtownym szarpnięciem. Przywdziewać lekką, zwiewną sukienkę czekając widoku nagich ciał.
 Wniknąć porami skóry w myśli najbrudniejsze. Przeplatać się z nimi w sposób czysty. Nadać im krystalicznych rysów. Rozebrać. Poznać cal po calu. Obnażyć.
                                                          
                             




Spóźnione życzenia urodzinowe paryski Wróbelku <3

Ps. Obejrzałam  ,, Przeminęło z wiatrem,, i nie mogę się otrząsnąć w znaczeniu pozytywnym. Jak mogłam wcześniej nie widzieć tego filmu. Moje plany czytelnicze ulegają nagłej  zmianie! Lecę jutro do biblioteki po książkę pod tym tytułem.Mam nadzieje, że będzie równie dobra.




Ps.2. Okazuje się, że jestem bardzo sentymentalna. Kochałam Cię taką.

sobota, 25 grudnia 2010

,,Droga,, Cormac McCarthy.

Nie jestem miłośniczką książek o fabule katastroficznej. Najczęściej obrazy końca świata lub zagłady ludzkości nie trafiają do mnie. Nie budzą we mnie żadnych uczuć.Są mi obojętne, a to chyba najgorsze uczucie jeśli chodzi o odbiór zjawisk. Przemogłam się jednak, wiedząc, że książka została wyróżniona nagroda Pulitzera. Zresztą wyszłam z przekonania, że pokieruje się moją zasadom. Przeczytam pierwszą kartę i jeśli mnie zainteresuję biorę.
W tym przypadku decyzja była prosta.
,, Obudził się zimną nocą w lesie, wyciągnął rękę i dotknął śpiącego obok dziecka. Noce ciemniejsze od ciemności, każdy nowy dzień bardziej szary od poprzedniego.. ,,
Bezbłędna proza literacka, w najlepszym wydaniu. Wiedziałam, że czeka mnie kolejna nieprzespana noc z dobrą lekturą. I w tym wypadku nie zapeszyłam. Nie znamy dokładnego czasu akcji. Jest to bez wątpienia przyszłość. Sceneria wydarzeń wprowadza nas w post apokaliptyczny klimat. Świat zacierający się w półmroku. Szary, splądrowany przez ostatnich ocalałych ludzi. Dookoła hałdy śmieci, zniszczone budynki.Ciała ludzkie oraz zwierzęce pokrywające połacie wyniszczałych miasta. Brak żywności. To co można było spożyć, już dawno uległo procesom trawienia. Bandy szabrowników mordują i zjadają ludzi. Coraz częstszym zjawiskiem staje się kanibalizm.
 W tak okrutnych okolicznościach przyglądamy się morderczej wędrówce dwójki bohaterów. Ojca i syna. Nie poznajemy nawet ich imion. Są dla nas anonimowi. Ich obraz budujemy  na podstawie bardzo zdawkowych i minimalistycznych dialogów. Łączy ich niezwykle siła więź. Ewoluuje, ulega zmianą, ale nie słabnie. Określają się mianem ,,dobrych ludzi niosących ogień,,.Ale aby przeżyć trzeba przede wszystkim  zdobyć coś do jedzenia i picia oraz znaleźć bezpieczne miejsce noclegowe. Opisy, podczas których bohaterowie zaspakajają swoje wręcz zwierzęce potrzeby, pierwszorzędne w obecnym momencie, są bardzo sugestywne. Jest to książka, która pozwala nam zmierzyć się z ciemnymi stronami naszej duszy. Na ile procent zostaniemy ludźmi, w świecie, który przestał być humanitarny i pokryty lukrem. Czy nasze człowieczeństwo jest tylko objawem dobrobytu w którym obecnie żyjemy. Czy uda nam się zachować reszty godności, gdy zostaniemy zmuszeni do życia w ekstremalnych warunkach.Czy zostaniemy ,, dobrymi ludźmi,, ?


http://www.filmweb.pl/film/Droga-2009-419050 <- dla osób postrzegające świat przez pryzmat kamery polecam ekranizacje.

niedziela, 19 grudnia 2010

Lillian Jackson Braun-,, Kot, który czytał wspak,,

Ten weekend połknął całkowicie jakiekolwiek przejawy ambicji. Mało pracowity, wręcz leniwy. Dlatego książka, która przeczytałam(tytuł w opisie) odpowiada całkowicie przekrojowi ostatnich dni.O serii 30 kryminałów poświęconych kotom słyszałam dość dawno.Dopiero teraz wpadł mi w ręce ich pierwszy tom. No i mam mieszane uczucia.W zasadzie nawet bardzo. Kryminał, bowiem miał(u)ki.Główny bohater niejaki Qwilleran  dość przewidywalny. Mężczyzna po przejściach, w średnim wieku, dość inteligentny.Zmuszony sytuacja materialną trafia do działu kulturalnego w gazecie ,,Daily Fluxion,,. Nie jest to jednak kwestia przypadku. No i wszystko pięknie ładnie. Bohater przychodzi do pracy, wraca z pracy, poznaje różnych artystów, tylko gdzie jest jakakolwiek zbrodnia. W końcu sięgnęliśmy po kryminał. Spoglądamy z niedowierzaniem na okładkę. Jak byk,, dobry kryminał,, głosi złowrogi napis z pistoletem w tle. W końcu po stu kartkach( w czym książka ma ich 170) ktoś ginie. Sytuacja powtarza się jeszcze dwukrotnie. Zaczynamy snuć hipotezy, kto mógł się dopuścić tej zbrodni. Tylko szczerze mówiąc, jako czytelnik mamy znikomą możliwość rozwiązania zagadki, gdyż autorka oszczędza nam poszlakach. W scenie kulminacyjnej mordercą okazuje się osobą anonimowa. Motyw kierujący postępowaniem przestępcy jest także kaleki.No i kryminał raczej średniej klasy b.




Całe szczęście autorka, jakby przewidując nasze czytelnicze  odczucia dokładna nam jeszcze jedną postać. Najważniejszą moim zdaniem. Jest nią kot rasy syjamskiej. Opisany z niezwykłym pietyzmem, sprawia wrażenie istoty magicznej.
,,To cecha charakterystyczna kotów syjamskich. Jeśli zaświeci im się w oczy, zmieniają kolor na rubinowo-czerwone. Normalnie są niebieskie – tak niebieskie, jak na tym van Goghu. Sam pan to zobaczy, kiedy kot zdecyduje się uhonorować nas swoją obecnością.,,
,,Mój kot bardzo lubi sok z winogron, szczególnie biały. I tylko najlepszej marki. Jest znawcą.,,


Dla fascynatów i miłośników kotów wszelakiej maści  jest to pozycja obowiązkowa. Bo kto z nas oprze się  kotu, raczącemu swoje podniebienie białym sokiem z winogron.







piątek, 17 grudnia 2010

17.12.2010



Lubie. Głośniki znają już ślad wokalu i instrumentów. Fascynacje długo terminowe są sexi.

ps. Obecnie w świecie kryminałów <3

czwartek, 16 grudnia 2010

Jerzy Pilch Pociąg do życia wiecznego

Po raz pierwszy czytałam felietony w formie książkowej.Jestem miło zaskoczona, bo pomimo czasu, który upłynął od ich wydania są nadał świeże i cierpkie. Poruszają problemy społeczne, które nie wyblakły do tej pory. Czuje się j świadkiem przyczynowo-skutkowego wyjaśnienia rzeczywistości, która zastałam.Wybór felietonów pisanych do ,,Polityki,, , a później ,, Dziennika,, zawiera niesamowity przekrój tematyczny. Dowiadujemy się o bezdomnej, która staje się posiadaczką czterdziestu tysięcy, zakazie palenie w pociągach intercity, mniemanym dorastaniu Giertycha, wydarzeniach związanych z śmiercią Jana Pawła II oraz wybraniu jego następcy. Ale to nie wszystko. Jesteśmy bowiem świadkami bezkrytycznej oceny rządów Bliźniaków( kojące po katastrofie smoleńskiej, gdzie wszystko jest tabu) oraz konfliktów politycznych, które zarysowały dzisiejszy bieg wydarzeń.Dla mnie jednak, jako wielbicielki literatury, najciekawsze są felietony dotyczące tej  dziedziny. Pilch piszę błyskotliwie o Tadeuszu Borowskim, Tadeuszu Konwickim, Mannie, Kapuścińskim  oraz konflikcie między Herbertem a Miłoszem. Czytając tą książkę zagłębiamy się również w życie prywatne autora. Dowiadujemy się między innymi dlaczego nie lubi Świąt Bożego Narodzenia, wywyższa koty nad psami i dlaczego jeden z fotografów wykonał mu zdjęcie w dymie papierosa. Przechodzi płynnie od komentowanie rzeczy wysokiej wagi, do przyglądania się zwykłemu obywatelowi .Mistrzowski felieton o ,, Miłości zmysłowej w Bibliotece,,. Mogłabym, więc rozpływać się i rozpływać , a zapewne czytać i czytać.
Jest to obowiązkowa pozycja dla czytelników ceniących sobie czarny humor, cierpkie spojrzenie i ironię. Chociaż większość z opisanych tu wydarzeń przykrył kurz, uniwersalizm pewnych postaw jest tu celnie opatrzony komentarzem Pilcha. Przypatrujmy się, więc naszym przywarą z trafnego punktu widzenia. Może, dzięki krytyka stanie się dla nas podwaliną do zmian społecznych, których trzeba. Oj, trzeba.

wtorek, 14 grudnia 2010

14.12.2010 . Alicja całkiem rzeczywista .

















Najczęściej wpadam w sidła własnej wszechstronności i ciekawości świata, bo  miałam dzisiaj pisać o wrażeniach po przeczytaniu Jerzego Pilcha. Niestety,nie uda mi się spełnić wcześniej postawionych sobie celów, gdyż przez przypadek znalazłam te oto zdjęcia i zakochałam się. Chociaż w życiu jestem mniej wylewna, sztuka daje mi ogromne pole do popisu. Zmieniam  w jej obszarze kochanków bardzo impulsywnie, intensywnie. Uprawiam najprawdziwsza poligamie.  
Od dnia kiedy przeczytałam ,, Alicje w krainie czarów,, stałam się jej niezaprzeczalna wielbicielką. Na początku bałam się dziwacznego przekroju postaci i krajobrazów. Z biegiem czasu nabrałam jednak zdumiewającego podziwu. Surrealistyczna, absurdalna ,nieprzewidywalna i przewrotna. Stała się dla mnie pewna podwaliną postrzegania świata. Sprawiła, że dostrzegam swój indywidualizm i niedopasowanie dla otaczających norm przychylniej. 
Wpływom tej książki ulega wielu artystów. Zaczynając od muzyków,reżyserów po fotografów. Musze jednak przyznać, że dopiero sesja, która zamieściłam powyżej sprawia, że poczułam klimat magii. Chwała Ci za to dzieło sztuki Eleno Kalis ! Wierze w autentyczność każdej z tych fotografii. W końcu po tak wielu sesjach w tym temacie modelką jest młoda, urocza dziewczynka. Pozuje bardzo naturalnie,a przynajmniej ma się takie wrażenia patrząc na fotografie. Wodna sceneria dodaje tajemnicy i pozwala mi  na chwile odpłynąć. Po nieudolnej adaptacji Tima Burtona, miód na spierzchnięte usta.

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Grudniowe umilacze



 1.Eric - Emmanuel Schmitt - Moje życie z Mozartem

2.Ian McEwan- Na plaży Chesil

3.Stephanie Cowell- Poślubić Mozarta

4.Krystyna Kofta- Wióry

5.Doris Lessing- Opowieść afrykańska 

6. Jerzy Pilch - Pociąg do życia wiecznego 

7.Ryszard Kapuściński - Podróże z Herodotem 

8.Lillian Jackson Braun- Kot który czytał wspak 

9.Jodi Picoult- Deszczowa noc 

10.Olga Tokarczuk - Prowadź swój pług przez kości umarłych

11. Fiodor Dostojewski - Idiota

i niestety lekturalna pozycja Quo Vadis. 


ps.

 

Dialogi okazują się moja pięta Achillesa. Wciąż bazgram na husteczkach i powtarzam angielskie słówka. 

Cóż. 13.12.2010




Wracam do codziennego pisania, bo bez tego staje się jakaś nie swoja. Mam koszmary i zapadam na zapalenia krtani. Leczniczo, więc wracam tam, gdzie czuje i sprawdzam się najlepiej. To tyle jeśli chodzi o moją osobista dygresje.

Jak już wcześniej mówiłam rzadko oglądam telewizje. Jeśli jednak już sięgam po pilot to w celu zasięgnięcia informacji odnośnie tego co się dzieje w państwie, lub skacze po kanałach szukając jakiegoś interesującego filmu. Niestety, najczęściej nie udaje mi się znaleźć niczego godnego uwagi, więc zabieram się za wertowanie książek. Ku mojemu zdziwieniu śmieciowe,masowe widowisko dostarczyło mi niesamowitej przyjemności. Bo oto nagle w całym tłumie mam talentowych  śpiewających pseudo-inteligentów, dzieci zawodzących rzewnie i rasta chłopcach o mętnych oczach pojawia się ta oto perełka. Lubie niebanalna i specyficzną muzykę, która pozwala mi odkryć nowe obszary dźwięków. Gdy, usłyszałam po raz pierwszy wystąpienia My, myself and I, a był to właśnie ten filmik umieszczony na górze,wpadłam od razu w specyficzny power tych wykonawców. Są artystami na pewno nie tuzinkowymi, więc zdziwił mnie fakt, że zaszli tak daleko. Polsko powstajesz powoli z kurzu ciemnoty i kiczowatej sztuki. To się chwali.

piątek, 3 grudnia 2010