Ostatnio mało sypiam. Wolę czytać książki. Wbrew pozorom nie chodzi tu wcale o tematykę, gdyż o wiele istotniejszy jest sam fakt wykonywania czynności. Chociaż z drugiej strony ,tak jak w życiu, unikam monotematyczności i staram urozmaicać mój czytadło spis. Jednego dnia sięgam po nowele, a następnego czekam z wypiekami na rozwiązanie kryminalnej zagadki stulecia. Lubię w książkach zniszczone okładki pożółkłe kartki i zapach przesycony ludzkim dotykiem. Są jednym z tych kochanków ,którym nie odmawiam pójścia do lóżka. Cytując ,,książka jest niczym ogród, który można włożyć do kieszeni'', a ja uwielbiam mieć przy sobie kwiaty bez różnicy na porę roku. Teraz taki czas, że czytam i pachnę.

czwartek, 5 stycznia 2012

Literacka fikcja przeradzająca się w koszmarną, a zarazem autentyczną prawdę.część.1

          Rozpoczęłam Nowy Rok z książka przerażającą. Nie chodzi mi oczywiście o względy jakościowe, lecz treść, która lawiruje na pograniczu absurdu ludzkiego okrucieństwa. Bestialskich i bezwzględnych rządów władzy oraz porządkowania świata według własnych wartości. Przekreślając indywidualizm na rzecz ogółu. Czytając ,,Rok 1984,, Georga Orwella po raz pierwszy od dłuższego czasu znalazłam się w intelektualnym impasie. Nie chce tu streszczać treści,gdyż większość z was pewnie miała styczność z tą lekturą, a tym którzy jeszcze jej nie znają nie  chce zdradzić przebiegu zdarzeń, nie widzę w tym najmniejszego sensu. Zdecydowanie jest to jedna z tych pozycji,po której czujemy potrzebę zsyntetyzowania i uporządkowania własnych poglądów oraz prze kierunkowania dotychczasowej wizji świata.
Nie chce interpretować, ani rozważać tej pozycji w kategorii krytyki ustrojów totalnych, gdyż jest ona nią niepodważalnie. Chce jednak zaszczepić was niepokój, którego doświadczyłam. Dziecko społeczeństwa z pozoru humanitarnego, które nie doświadczyło na własnej skórze okrucieństwa systemu(przynajmniej nie w takim stopniu).Osoba nieznająca wojny, totalitaryzmu, biedy.Chce wam opowiedzieć czym dla mnie stała się ta książka i jak mocno dotknęła moich najczulszych uczuć.

          Zacznijmy od tego, że moim zdaniem świat pomimo sprawiania wrażenia humanitarnej twierdzy sprawiedliwości nadal posiada stygmaty totalizmu. Obywatele zaczęli być jedynie inwigilowani w zupełnie inny, inteligentniejszy sposób. Człowiek nadal wtłoczony jest w sztywny gorset nakazów i zakazów. W większości przypadków istnieje jedynie jako numer pesel, nip, pracownik, punkt statystyczny. Nie brane są pod uwagę jego uczucia, ambicje, prawdziwe potrzeby. Zaspokaja się je substytutami. Materialistyczną wizją świata pozbawionego metafizyki. Świata w którym brakuje miejsce n Tajemnice Istnienia. Czyż nie media(uznawane już bezwzględnie za czwartą władzę) kreują tą utopijną wizję posiadania za wszelką cenę jak największej ilości dóbr materialnych? Czyż nie one, a co za tym idzie sztab specjalistów, którym zależy na naszym ogłupienie, zamienił nasze trwanie z bycia w mieć? Czy nie staliśmy się niewolnikami szybkiego życia? Zdobywania jak największej liczby nic nieznaczących kwalifikacji oraz ciepłych, dobrze płatnych posadek? Czy nie uczy się nas jednopłaszczyznowej perspektywy myślenia, a każdą osobę myślącą nieszablonowo umieszcza się w domach wariatów. Czy zapomnieliśmy, że wielcy twórcy byli najczęściej ludźmi,,nienormalnymi''(w rozumieniu nie  dopasowania społecznego). To właśnie ich rysy, niedoskonałości sprawiały, że postrzegali świat w sposób odmienny, a co za tym idzie niezwykły.



          Dlaczego, więc nie szanuje się jednostki jako wartości nadrzędnej. Dlaczego wszyscy mówimy o ogóle? Przecież  idea jest tworem jednostki. Społeczeństwo może stać się jedynie obiektem jej zaszczepienia. Podlega, więc bezwzględnie twierdzeniu zbudowanym przez jednego małego człowieka. Czyż to nie absurdalne?
          Media oraz wizja kreowania świata jako ogromnej areny obywatelskiej niszczy naszą tożsamość. Nie mówię tu o tożsamości narodowej, gdyż ta moim zdaniem już dawno przestała istnieć w podstawowym rozumieniu tego słowa. Chodzi mi o moją tożsamość kulturową. Tożsamość atomu, który został umieszczony w pewnym przeznaczonym mu miejscu, które ukształtowało go oraz nadało mu pewien wymiar. Krzyczymy wciąż, zaklinamy się, jak bardzo jesteśmy tolerancyjni. Jak mocno czujemy się obywatelami całego świata, ale czy tak jest na prawdę?
Czy, gdzieś w nas nie znajduję się zalążek ksenofobii, który rozbudzony przez media lub organizację polityczną rozkwitnie w najmniej spodziewanym momencie?
Czy uda nam się uciec przed swoją prawdziwą naturą bestii, która jest w stanie  zrobić wszystko aby przetrwać?
Czy w którym momencie tak jak główny bohater nie wytrzymamy i krzykniemy:

,,Zróbcie to im, a nie nam. Nie obchodzi nas co się z stanie z innymi. Zabijcie ich, ale nie nas,,.

Czy będziemy potrafili walczyć jednostkowo z systemem, który spróbuje nas zniszczyć za wszelką cenę?
Czy pozwolimy sobie wmówić, że czarne stało się białe, a białe czarne?
Czy udana nam się pozostać człowiekiem?


Cóż. Chciałam powiedzieć tak wiele, a udało mi się przekazać jedynie strzępki niepokoju, który towarzyszył mi od przeczytania tej lektury. Z tego powodu ta notatka staje się częścią pierwszą moich roztwarzań. Druga pojawi się, gdy ubiorę w słowa niedopowiedzenia. 

A według was, czy liczy się tylko Ty? 



Tytuł: ,,Rok 1984,,
Autor: George Orwell















Jak ma się wolność słowa w Ameryce :)
                   

7 komentarzy:

  1. Zazdroszczę, że tak ptrafisz utrwalać swoje myśli w formie pisanej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Iza-> dziękuję chociaż dla mnie to strumień luźnych myśli. Mam nadzieję, że w przyszłości udoskonalę swoją umiejętność :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na Twoje pytania można stworzyć obszerna pracę, która i tak niewiele wyjaśni.
    Masy nigdy nie będą szanować jednostki. Takie postrzeganie ludzkiego istnienia jest tylko możliwe w wykonaniu nas samych i dotyczy tylko naszego żywota. Wyjdźmy jednak od tego,że teoria to jedno, praktyka to drugie. Naprawiać świat trzeba zacząć od siebie.
    Oczywiście o książce słyszałam, ale nigdy mnie do niej nie ciągnęło, aż do dziś, po Twoich naładowanych emocjami zdaniach, mam potrzebę jej przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  4. Człowiek niestety z postępem staje się tylko numerem w świecie, któy zdaje się nie zawierać w sobie żadnego ducha, osobowości. Konsolidacja, utrzymanie w ryzach całego społeczeństwa chyba nie pozwala jednak już na inne traktowanie. W czasach, gdy mamy coraz większe prawa i przywileje, już nie tak łatwo jest działać przeciw anarchii, więc chyba, chcąc nie chcąc, musimy to zaakceptować. Nie przeczę - to straszne, ale niech prawdziwe życie i cyfry nie beda jednością chociaż w naszych głowach.

    Sama nie lubię tych wszystkich uogólnień, a współczesny świat tylko do nich dąży. Przeraża mnie powstawanie tych wszystkich unii kontynentalnych, tylko po to by łatwiej było kontrolowac lud. I wtedy właśnie zaciera się granica między jednym człowikiem a drugim, a stajemy się ludzką masą, która według niektórych myśli zawsze tak samo, jednogłośnie. Nie ma zresztą chyba ustroju idealnego, bo nawet demokracja jest krzywdząca dla wielu. Nie sposób dogodzić wszystkim, więc pojedyncze opinie i głosy przestają mieć znaczenie.

    Nawet jeśli człowiek zacznie krzyczeć "zróbcie to im, a nie nam" chyba niedługo nikt nie będzie go słuchać. Niestety...

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam książkę rok temu i czytałam ją też w latach, kiedy wydawała się ona bliżej rzeczywistości niż dzisiaj. Piszę wydawała, bowiem, ostatnio coraz częściej dochodzę do podobnych do twoich wniosków. Przerażeniem ogarnia mnie zarówno to, co dzieje się na świecie, a od czego nieudolnie próbuję się bronić - nie śledząc mediów (nie oglądam TV, nie czytam gazet codziennych, nie słucham radiowych wiadomości, naiwne to, jakby zamknięcie oczu powodowało, że całe zło zniknie, ale jakoś muszę się bronić, uciekając w świat muzyki i literatury), jak i to, co dzieje się w środowisku koniecznym do przeżycia- czyli środowisku pracy. Tak jak pisze tetis- unifikacja, to przeraża mnie najbardziej, ujednolicenie, równanie, statystyki, to pozbawianie nas zdolności myślenia (zwykłam mawiać, iż nam myśleć nie kazano), to bycie jedną dodatkową parą rąk do wykonania planu. To szaleńcze tempo, to nieposzanowanie ani pojedynczego człowieka, ani jego pracy. A to wszystko prowadzi do takich, a nie innych zachowań. I w tym mniejszym wymiarze już podnoszą się głosy - zwolnijcie jego, nie mnie, zabierzcie jej, nie mnie, nagrodźcie mnie, nie jego. Takie myśli mnie naszły po przeczytaniu twojego tekstu. A teraz, żeby wyjść z tego depresyjno - ponurego nastroju nastawię sobie moją ukochaną muzyczkę. Bo świat jest piękny, przynajmniej ten, który jest we mnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam, że i na mnie książka wywarła kolosalne wrażenie. Świat w którym nic nie jest stałe, ludzie od najmłodszych lat poddawani są nieustannej indoktrynacji, prawda jest pojęciem względnym, wojna jest nakręcana w sposób sztuczny, historia tak naprawdę nie istnieje, a teraźniejszość wydaje się jedynie złudzeniem wydaje się być straszny, ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że czytając "Rok 1984" zaczyna się myśleć o tym, jak bardzo ten wykreowany przez Orwella świat jest różny od naszego... a może jak bardzo jest do niego podobny?

    OdpowiedzUsuń
  7. Myślę, że podobnie poruszył by cię 'Nowy, wspaniały świat' Huxleya, bardzo często zestawiany z '1984' jako kolejny przykład anty-utopii. Po takich książkach bardzo ciężko powrócić do codzienności. Mnie osobiście bardzo trudno było się otrząsnąć po uświadomieniu sobie tak wielu rzeczy. Szczęśliwszy ten, kto wie mniej, niestety ;)

    OdpowiedzUsuń