Ostatnio mało sypiam. Wolę czytać książki. Wbrew pozorom nie chodzi tu wcale o tematykę, gdyż o wiele istotniejszy jest sam fakt wykonywania czynności. Chociaż z drugiej strony ,tak jak w życiu, unikam monotematyczności i staram urozmaicać mój czytadło spis. Jednego dnia sięgam po nowele, a następnego czekam z wypiekami na rozwiązanie kryminalnej zagadki stulecia. Lubię w książkach zniszczone okładki pożółkłe kartki i zapach przesycony ludzkim dotykiem. Są jednym z tych kochanków ,którym nie odmawiam pójścia do lóżka. Cytując ,,książka jest niczym ogród, który można włożyć do kieszeni'', a ja uwielbiam mieć przy sobie kwiaty bez różnicy na porę roku. Teraz taki czas, że czytam i pachnę.

czwartek, 18 sierpnia 2011

''Rzeczywistość pękła''


Współczesne kino coraz rzadziej łączy walory artystyczne z głębszą refleksją na temat człowieka, a już na pewno nie jest to kino kierowane do szerszego odbiorcy. Pojawiają się produkcje niszowe, z którymi zapoznać możemy się chociażby na festiwalach filmowych. Niestety brak funduszy często jest ogromną przeciwnością w realizacji szerszych projektów. Pomimo ogromnej komercjalizacji, spłycenia i degradacji sztuki filmowej, wciąż powstają dzieła cenne i godne uwagi .  Nie są one oczywiście na świecznikach, a żeby do nich dotrzeć trzeba się nieźle naszukać, ale nie zmienia to faktu, że są i będą.
Trudno je znaleźć w telewizji, ale ten fakt każdemu inteligentnemu człowiekowi wyda się nad wymiar oczywisty. (Jeśli ktoś jeszcze próbuję znaleźć sensowne przejawy kultury w tym śmieciowym urządzeniu to współczuję). Dla mnie o wiele łatwiejszą formą pozyskiwania wartościowych filmów jest internet i to z niego najczęściej korzystam poznając nowe pozycję.
     Zresztą kino i teatr są dla mnie nieoderwalnymi elementami rozwoju. Kształtują nieustanie moje postrzeganie i odbiór świata. Przez wiele lat moje upodobania odnośnie gatunku filmowego, reżysera lub ulubionego aktora nieustanie się zmieniały. Jest jednak jeden z elementów stałych, który pomimo upływu czasu, wciąż mnie zachwyca, a zarazem przeraża swoją trafnością. Tym elementem jest sztuka tworzona przez Ingmara Bergmana.Przygodę z tym artystą zaczęłam od filmu ,, Jak w zwierciadle,, , bardzo ciężkiego  i mocno nihilistycznego obrazu. Każda scena jest niesamowicie statyczna, oszczędna w środkach wyrazu. Zresztą właśnie ta prostota odsłania nam prawdziwą tragedie bohaterów. Ich uczucia wypisane na twarzach w niesamowity sposób uwydatnia praca kamery. Padający przez okno światłocień, gwałtowne zbliżenie lub całkowite oddalenie.
Minimalistka tego obrazu jest czymś niezwykłym w świecie, gdzie sukcesy kasowe zdobywają filmy przeładowane efektami. Często jednak mniej znaczy, więcej. Główna bohaterka o imieniu Karin choruję na schizofrenie. Nie jest to  wbrew pozorom  jedynie studium choroby, uwzględniające relacje z rodziną. Ten film interpretuję o wiele szerzej. W głównej bohaterce dostrzegam znamiona współczesnego społeczeństwa, które zaspakajając swoje materialne potrzeby zapomniało o duchowości. Pustka  ta stanowi nieodłączny element tęsknoty za głębią metafizyczną, która nawet nieświadomie powoduję lęk i zagubienie. Bez duchowości nie potrafimy, bowiem zinterpretować całościowo istoty człowieczeństwa. ( nie mówię tu oczywiście jedynie o duchowości religijnej, lecz szerzej pojętym znaczeniu tego słowa).
Najbardziej dramatycznym, w moim odczuciu momentem filmu jest scena, w którym Karin oczekuję przyjścia Boga, lecz zamiast tego ukazuję jej się ogromny, przerażający pająk. Jej wiara okazuję się jedynie złudą. To odkrycie jest dla niej szokujące. Naglę, chociaż przez moment, jest w pełni świadoma fałszu i zakłamania, które ją otacza. Ten film jest niezwykły z wielu powodów. Oglądałam resztę trylogii pionowej, lecz właśnie ta pozycja(może dlatego, że pierwsza?) zrobiła na mnie największe wrażenie.

Byłam, więc niesamowicie zaskoczona, gdy w bibliotece między półkami, dostrzegłam ,,Przedstawienia,, Bergmana w formie książki. Pozycja ta zawiera trzy pozycję: ,,Wiarołomni,, , ,,Duchowa przypadłość,, i ,,Miłość bez kochanków,,. Obecnie jestem po lekturze pierwszego z  utworów dramatycznych, przy okazji niezwykle ciekawego, gdyż opartego na osobistych przeżyciach autora. Scenariusz jest historią miłosnego trójkąta. Temat dość częsty w literaturze, jednak jak dla mnie po raz pierwszy w pełni wykorzystany.
Rozpad związku ukazany szczegółowo. I pomimo tego, że słowa są, jak sam autor przyznaję ,, zwodnicze, wieloznaczne i uciążliwe,,, Ingmar pieczołowiciej nadaje im odpowiednie miejsce i nurt. Imiona bohaterów, ich znaki szczególne nie są istotne, gdyż autor jedynie posługuję się ich fizjonomią, aby kreować i analizować ludzkie namiętności. Słowa są jedynie udręką, a gesty, sny, elementy scenerii pełnią rolę nośników informacji. Zresztą ta książka posiada ogromną ilość komentarzy autora. W pierwszym utworze dramatycznym, najmocniej przemawia do mnie ten:
,,Istota polega zatem nie niewolniczym wykonaniu konceptu, lecz na jej wyjątkowej możliwości narzucenia obserwatorowi-widzowi wrażenia, że nieprzerwanie, przez kilka godzin, jest skonfrontowany z kobietą, która tutaj nazywa się Marianne, ale która w gruncie rzeczy nazywała się nieco inaczej.,,  

Cal po calu stajemy się świadkami tragedii. Nie można jej zapobiec, ani od niej uciec, gdyż staję się elementem gry. Gry rządz, namiętności. Oddalane, wciąż konsekwencje stają się w końcu realne. Od miłości natomiast bardzo blisko do nienawiści.

Myślę, że Ingmara Bergmana należy znać. Stać się jego bohaterem.
Może, wtedy odnajdziemy ,,sacrum,, ,którego tak bardzo wszyscy się wstydzimy, a zarazem szukamy.





3 komentarze:

  1. Rzadko cokolwiek oglądam na ekranie TV, co ja piszę w ogóle nie oglądam telewizji, cenię sobie kino, a z dawien dawna seansy " W starym kinie", obecnie trafić na perełkę w tych bzdurnych programach jest bardzo trudno.
    Bergman uznawany jest za jednego z największych artystów, twórców, proponowanego przez Ciebie filmu nie oglądałam i już żałuję, muszę to nadrobić...koniecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawe, że poruszasz takie tematy, mnie historia kina szalenie interesuje a Bergman to ktoś, na którego film wybieram się niedługo (błogosławię moją bibliotekę za to, że organizują letnie pokazy starego kina;)) Dziękuję za tę notkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. TVP Kultura to dla mnie błogosławieństwo! Gdy mam ochotę na dobre kino, spędzam popołudnie przy tej stacji i na ogół się nie zawodzę. Nie zawsze trafię idealnie w swoje gusta, jednakże zawsze poszerzę swoją filmową wiedzę o kilka nazwisk i tytułów więcej. Niestety Twój wpis uświadomił mi, że bardzo mało oglądam... Zmobilizowałaś mnie do tego, by nadrobić zaległości. Co do festiwali filmowych, to faktycznie tam można liczyć na kino, które nie ogranicza się do obrazu i dźwięku, pomijając sferę duchową. Niedaleko mnie odbywał się festiwal "Wakacyjne kadry" było duńskie kino niezależne, kilkanaście allenowskich produkcji w dodatku wszystko za darmo, ale niestety w tym terminie mnie nie było. Nie mogę pogodzić się z tym, że takie wydarzenie przeszło mi koło nosa!

    OdpowiedzUsuń