Ostatnio mało sypiam. Wolę czytać książki. Wbrew pozorom nie chodzi tu wcale o tematykę, gdyż o wiele istotniejszy jest sam fakt wykonywania czynności. Chociaż z drugiej strony ,tak jak w życiu, unikam monotematyczności i staram urozmaicać mój czytadło spis. Jednego dnia sięgam po nowele, a następnego czekam z wypiekami na rozwiązanie kryminalnej zagadki stulecia. Lubię w książkach zniszczone okładki pożółkłe kartki i zapach przesycony ludzkim dotykiem. Są jednym z tych kochanków ,którym nie odmawiam pójścia do lóżka. Cytując ,,książka jest niczym ogród, który można włożyć do kieszeni'', a ja uwielbiam mieć przy sobie kwiaty bez różnicy na porę roku. Teraz taki czas, że czytam i pachnę.

czwartek, 9 czerwca 2011

Niechaj Bóg ma w swojej opiece człowieka, który Cię naprawdę pokocha. Złamiesz mu serce, śliczna moja, psotna, okrutna kotko, która tak jest nieuważna i pewna siebie, że nie stara się nawet osłaniać swoich pazurków.

Zacznę od tego, że moje przemyślenia odnośnie książki ,,Przeminęło z wiatrem,, podzielę na kilka części, które pojawiać się będą w odstępach czasowych.Trudno bowiem pisać mi o powieści, którą przeczytałam w styczniu, a wrażenia z nią związane utrzymują się do tej pory. 
 Jestem osobą, która trudno wzruszyć jakąkolwiek historią miłosna. Żadnych szans nie mają historię przesłodzone, ckliwe i zbędnie przerysowane. Dlatego nie mogłam wyjść z podziwu jak ta, zawierająca ponad tysiąc stron,książka doprowadziła mnie całkowitego zachwytu. ,,Przeminęło z wiatrem,, pokochałam od momentu, gdy zobaczyłam w telewizji film o tym samym tytule z Clarkiem Gable i Vivien Leigh w rolach głównych. Następnego dnia zamówiłam na allegro trzy obszerne części tej pozycji za jedyne 4 zł. Usiadłam niezwłocznie do czytania i całkowicie wsiąkłam w klimat parnego Południa, które po wojnie secesyjnej odeszło w zapomnienie.Sam tytuł niezwykle wymowny, sugeruję, że świat bohaterów tej książki, rozpadł się niczym za podmuchem gwałtownego wiatru, a zderzenie się z nową rzeczywistością wcale nie było łatwe.
Wielowymiarowość tego romansu historycznego jest zaskakujące. Jednak resztę dzisiejszych przemyśleń pragnę poświęcić bohaterce, z którą zsolidaryzowawszy się niezwykle mocno.
Jest nią mianowicie Scarlett O'hara, córka zamożnego plantatora bawełny z Georgii.  Nie jest typem klasycznej piękności, jednak wrodzony wdzięk i pogoda ducha sprawiają, że otoczona jest tłumem wielbicieli. Serce dziewczyny bije dla pewnego melancholijnego intelektualisty - Ashleya Wilkesa.Niestety jej miłość nie jest odwzajemniona,jej ukochany bierze za żonę inną kobietę. Nie mam jednak zamiaru opisywać perypetie Scarlett, gdyż nie chce wyjawiać przed wami, pokładów jakie posiada w sobie ta lektura.
Losy Scarlett śledziłam jednak z niesamowitym zainteresowaniem. Możliwe, że jest charakter pociągał mnie z powodu podobieństwa do moich cech charakteru.
Nie jest to powiem kolejna delikatna słodka, panienka z dobrego domu, lecz twarda, silna, momentami nawet bezwzględna kobieta, która potrafi osiągnąć każdy zaplanowany cel. I chociaż często można spotkać się z kontrowersyjnymi uwagami dotyczącymi jej osoby, uważam, że jej postępowanie było odpowiednie do sytuacji w której się znalazła. Miała w sobie niezwykła silę przetrwania i niezależność, połączoną z niewymuszonym wdziękiem.Każda z tych cech  była wynikiem  wojny, która zmusiła ją do wyzbycia się zasad, które obowiązywały dawniej pannę z dobrego domu. Jej zdeterminowanie było niezwykle, przykładem jest chociażby ten cytat:
 Boga biorę na świadka, Boga biorę na świadka, że Jankesi nie pokonają mnie nigdy. Przetrwam to wszystko, a jak wojna się skończy, nigdy w życiu nie będę więcej głodna. Ani ja, ani nikt z moich bliskich. Choćbym miała kraść i zabijać – Bóg mi świadkiem, że nigdy więcej głodna nie będę.
I chociaż zdaję sobie sprawę, że te wyznanie nie ma zbyt wiele wspólnego z ogólnie przyjętym przez nas prawem moralnym, czy twarde zasady wojny secesyjnej nie upoważniały jej do tego? Czy będąc w obliczu zagrożenia nie miała prawa wybierać między mniejszym złem?
Według mnie, miało prawo, nie dać sobą pomiatać przez bezlitosny los i iść do przodu pomimo ciężaru jaki niosło życie bez zasad.
W końcu niepowodzenia tworzą ludzi, albo ich łamią. W jej przypadku nadały jej nowy wymiar. Stworzył ją od nowa i ubrały ramy, które były dla niej jedyną szansą przeżycia.
I chociaż jej postępowanie jak przyznaję Rett było podobne do ,,złodzieja, który nie żałuje, ze ukradł, ale bardzo żałuje, że idzie do więzienia.,,, potrafię je całkowicie zrozumieć.
Bowiem zaprzeczenie ideałom, zmiana poglądów i przystosowanie się diametralnej zmiany pozwoliły jej przeżyć.
Oczywiście każda decyzja niesie za sobą konsekwencje. Ona również je poniosła, a los był dla niej nadzwyczaj okrutny.
W życiu  uczuciowym, nie potrafiła wyzbyć się oblicza twardej, nieustępliwej  kobiety, przez co traci to co najważniejsze, miłość swojego życia.
Z czasem walka stała się dla niej celem samym w sobie, dlatego bohaterka straciła szanse na szczęście.
Wprawdzie jej praktyczny stosunek do życia i bezkompromisowość graniczyły z okrucieństwem, ale nie sposób nie czuć dla niej podziwu. Wyprzedziła zdecydowanie epokę w której przyszło jej żyć, w obecnych czasach bowiem może być wzorcem dla wielu zakompleksionych, szarych myszek.





Zachęcam was, więc moje drogie czytelniczki do poznania niezwykłej kobiety,której charakterność wystarczyłaby do zbudowania paru niezwykłych postaci. 
Może podobnie jak ja, pokochacie tą impertynencką osóbkę, której losy stały się głównym wątkiem romansu wszech czasów. 
Poczujcie zapach dawnych miast i poznajcie historii zmierzchu arystokracji z Południa, która dosłownie przeminęła z wiatrem.

-część pierwsza przemyśleń.








24 komentarze:

  1. Uwielbiam książkę "Przeminęło z wiatrem", ale bardziej chyba wzrusza mnie film, a fragment, który cytujesz "Boga biorę na świadka, Boga biorę na świadka...", w wykonaniu Vivien Leigh to dla mnie mistrzostwo :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Książkę "Przeminęło z wiatrem" mam na swojej liście priorytetowej i mój apetyt na tę lekturę jeszcze się zwiększył po Twojej recenzji. Muszę koniecznie ją przeczytać na wakacjach, tylko że marzy mi się wydanie jednotomowe, w twardej oprawie:))
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  3. "Przeminęło z wiatrem" chyba już śmiało można zaliczyć do klasyki. Od dawna mam w planach, ale wciąż nie mogę się za nią zabrać.

    OdpowiedzUsuń
  4. doczytałam :) uf... przyznaję bez bicia, że nie widziałam jeszcze filmu ani nie przeczytałam książki, wiem, że kiedyś może mi się to uda, kiedyś chciałam przeczytać "Scarlett" jednak doszłam do wniosku, że bez przeczytania "Przeminęło z wiatrem" nie ma nawet sensu, przekonałaś mnie do tej pozycji i to bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne. Pięknie napisałaś. Czytałam z wielkim skupieniem, które raczej przy czytaniu recenzji mi się nie zdarza. Może tak było dlatego, że trudno to nazwać recenzją. Ale swoją charakterystyką Scarlett sprawiłaś, że być może pierwszy raz w życiu naprawdę postaram się przeczytać "Przeminęło z wiatrem". Do tej pory ciągle coś o tej książce słyszałam, ale nigdy nie pociągnęło mnie na tyle mocno by przeczytać. Raz, parę lat temu, zaczęłam czytać, ale chyba mnie nudziło. W dodatku nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się polubić książki, która działaby się w czasie jakiejkolwiek wojny. A już secesyjna to dla mnie totalna abstrakcja. Nie przedłużając, dziękuję Ci za część pierwszą przemyśleń i na pewno wrócę na kolejne :). Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bibliofilka -> film i książka są równie dobre jak dla mnie :)Vivien Leigh po prostu pokochałam <3
    kasandra_85-> mam nadzieję, że Ci się spodoba :)
    Katee-> ja też miałam ją przez długi czas w planach, ale myślałam, że to zwykle romansidło.
    Cieszę się, że w końcu się przełamałam :)
    archer-> Scarlett leży u mnie na półce, ale myślę, że to nie będzie aż tak dobra pozycja czytelnicza;]

    OdpowiedzUsuń
  7. C.S.-> dziękuję za tak miłe słowa :)
    Cieszę się, że moje przemyślenia sprawiają wam przyjemność :)

    OdpowiedzUsuń
  8. "Przeminęło z wiatrem" to moja ulubiona książka wszechczasów. Czytałam ją kilkakrotnie, na wyrywki też :) Film także uwielbiam, choć i tak nie oddaje całego uroku tej wspaniałej ksiązki. :)
    A Twoja recenzja bardzo mi się podboa. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cena za taką lekturę -bezcenna ;) Nie miałam okazji jej przeczytać, pewnie gdybym chciała ratuje mnie jedynie wizyta w bibliotece i egzemplarze w opłakanym stanie... 8/ Z tego co sobie przypominam filmu także nie widziałam. Myślę, że warto byłoby to nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bellatriks-> moja właśnie była w opłakanym stanie, karty wypadały.W końcu kosztowała 4zł z przesyłką trochę więcej :)
    Annie-> jesteśmy, więc w tym samym fan klubie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Biedroneczko,
    swoją przepiękną recenzją sprawiłaś, że naprawdę zapragnęłam poznać świat Scartlett i ją samą. Czytając Twoją notatkę naprawdę poczułam, że i ja ją zrozumiem, a dobrze zarysowane historyczne tło jeszcze bardziej mnie przekonują. Z pewnością po nią sięgnę i, mam nadzieję, również pokocham świat Scarlett!
    Dziękuję Ci niezmiernie i pozdrawiam ciepło,
    Ala

    OdpowiedzUsuń
  12. Ala-> bardzo mnie to cieszy :)

    OdpowiedzUsuń
  13. "Przeminęło z wiatrem" - najstraszniejszy horror dla każdego mężczyzny:)

    OdpowiedzUsuń
  14. ..dr Kohoutek-> muszę się z Tobą niestety zgodzić w tym wypadku ;D

    OdpowiedzUsuń
  15. No, no ależ zachęcasz :) Do tej pory miałam w planach, ale jakoś nie interesowałam się treścią- wiedziałam, że klasyka i "pasuje" przeczytać. Teraz jestem autentycznie zainteresowana, a jak to jeszcze romans historyczny i klimat Południa, a do tego jeszcze coś o wojnie secesyjnej- muszę przeczytać! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Twoja recenzja jest absolutnie wciągająca! Na mnie tomiska "Przeminęło z wiatrem" patrzą każdego dnia, ale jakoś tak, chyba spojrzę na nie teraz ciut bardziej sympatyczniej niż dotychczas... Dziękuję Ci za to:)

    Ps. Komentarz dr.Kohoutka-bezcenny! :D

    OdpowiedzUsuń
  17. zaczytana-w-chmurach-> Skoro lubisz romansy historyczne, tym powinnaś być zachwycona :)
    Domi-> ja przez dłuższy okres czasu również się wstrzymywałam twierdząc, że to nie dla mnie.
    Po obejrzeniu filmu jestem zachwycona.
    Zabawne, ironiczne, romantyczne i dramatyczne.
    Wszystko połączone genialnie :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Kolejne wspólne cechy nas łączące odnajduję w Twoich uroczych zapiskach :) Temat miłości w literaturze jest już tak spowszedniały, przemaglowany, wykorzystany do granic czytelniczej tolerancji przez pisarzy i nadmiernie przeżuty przez czytelników, iż doprawdy ciężko jest znaleźć książkę poświęconą całkowicie miłości, która mogłaby wyróżnić się innowacją, w każdym razie nie ckliwością! Owszem, jest wiele wątków miłosnych, które w mych ukochanych powieściach mnie urzekły, ale są to jedynie wątki. Nie miałam natomiast styczności z powieścią, która byłaby całkowicie poświęcona temu zagadnieniu, a jednocześnie zdobyłaby moje serce świeżością i nietuzinkowością. Na książkę opisywaną przez Ciebie mam chrapkę już od jakiegoś czasu. Nie wiedziałam natomiast, że to lektura takich rozmiarów! Jednakże, nie czuję się zniechęcona i z pewnością po nią sięgnę, by móc z Tobą podyskutować dogłębniej :) Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  19. Romansów jakoś szczególnie nie lubię, ale uwielbiam historię :)

    OdpowiedzUsuń
  20. :) oj cudna sprawa

    ta od Słonych paluszków

    ps. dziękuję za wpis u siebie i zdecydowanie bardziej zapraszam na www.czytamy.ofu.pl

    OdpowiedzUsuń
  21. "Przeminęło z wiatrem" czytałam pierwszy raz jako nastolatka, i pamiętam że postać Scarlett mnie zafascynowała. Jednak, gdy wróciłam do tej ksiązki po kilku latach, mając sama niezly już bagaż dośwaidczeń, "ślicznotka" zaczęła mnie irytować.
    Nie można jej odmówić hartu ducha ani siły, jednak czasem (i to już jako dorosła kobieta) zachowywała się tak rażąco głupio, że miałam ochotę ją spoliczkować by zaczęła myśleć poważnie.
    Mimo to - ksiażka piekna, historia na długo zapada w pamięć i na pewno jeszcze do niej wrócę :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Może nie jestem z Wrocławia, ale we Wrocławiu mieszkam spędzając większość swojego czasu:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Kasia-> Polecam Ci zdecydowanie jeszcze raz tą pozycję :) Nie wiem dlaczego, ale ja również odczuwam z Tobą niesamowitą więź od kiedy tylko pojawiłaś się na blogerze :)
    Z miłą chęcią poszłabym z Tobą na filiżankę gorącej czekolady i porozmawiała o literaturze.
    Pewnie jednak mieszkasz za daleko :(
    zaczytana-w-chmurach-> trochę historii się tu pojawia, ale jest bardzo subiektywna i jednostronnie.
    Silaqui-> Czasami także miałam ochotę powiedzieć, jej co Ty robisz !
    Szczególnie, gdy tak pięknie spaprała sprawy z Rettem:]
    hadzia-> czyli w zasadzie jesteś wrocławianką :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Oglądałam tylko film, mimo, ze ksiażka leżała nad moim biurkiem przez lata... jakoś nie chciałam zepsuć wrażeń, które wywołał we mnie film oglądany wielokrotnie! Znałam na pamięć dialogi z tego filmu, zaśmiewałyśmy się z koleżankami z wielu scen. Zawsze podobał mi się sposób w jaki była przedstawiana relacja między Scarlett, a Rettem. Nie była to banalna i kiczowata miłostka, ale starcie dwóch mocnych osobowości, o takim samym upartym charakterze...w którym każdy chciał wywalczyć swoje.
    Uwielbiam też końcową scenę z filmu (nie wiem, czy jest ona także w książce), kiedy Scarlett, odkrywa, że kocha Retta, a on postanawia odejść (po wielu, jak wszyscy wiemy perypetiach i utwierdzaniu jej w swojej miłości):
    - Ależ Rett, ja Cię przecież kocham!Nie możesz teraz odejść!
    Rett odpowiada, rozgoryczony:
    - Szczerze mówiąc kochanie: Mam to gdzieś!

    Po czym Scarlett zanosi się płaczem i w końcu odpowiada:
    - Nie będę juz dzisiaj o tym myśleć... Pomyślę o tym jutro!
    :):):)Mistrzostwo Świata!!!!

    OdpowiedzUsuń