Ostatnio mało sypiam. Wolę czytać książki. Wbrew pozorom nie chodzi tu wcale o tematykę, gdyż o wiele istotniejszy jest sam fakt wykonywania czynności. Chociaż z drugiej strony ,tak jak w życiu, unikam monotematyczności i staram urozmaicać mój czytadło spis. Jednego dnia sięgam po nowele, a następnego czekam z wypiekami na rozwiązanie kryminalnej zagadki stulecia. Lubię w książkach zniszczone okładki pożółkłe kartki i zapach przesycony ludzkim dotykiem. Są jednym z tych kochanków ,którym nie odmawiam pójścia do lóżka. Cytując ,,książka jest niczym ogród, który można włożyć do kieszeni'', a ja uwielbiam mieć przy sobie kwiaty bez różnicy na porę roku. Teraz taki czas, że czytam i pachnę.

środa, 4 maja 2011

Kwietniowa czarownica czytana w maju.

Definitywny koniec złej passy. Maj, tchnął we mnie utraconą wcześniej chęć czytelniczą.Sama nie wiem, może to za sprawą niezwykłych amonali,których jesteśmy świadkami. Pogoda plota nam figle. Przerażające, a zarazem urzekające. Widząc kwiaty wiśni przysypane śnieżnym puchem, czuję jakbym uczestniczyła w niezwykłym  przedstawieniu. Unikatowe, anormalne piękno zawsze mnie zachwyca. Wybryki przyrody i efekt jaki na mnie wywierają, nie jest jednak głównym celem tej notki. Chciałam bowiem, podzielić się z wami wybitną książką szweckiej pisarki Majgull Axelsson. Muszę przyznać, że jest to moje pierwsze spotkanie z ta panią i literaturą skandynawską. Bałam się tej powieści, lecz widniejący emblemat ,,seria z miotłą'' przekonał do zapoznania się z tą historią. Po raz kolejny dziękuję osobą edytującym tą niezwykłą serie.Dzięki wam jestem po raz wtóry zadowolona z lektury, którą mi serwujecie.
,,Kwietniowa czarownica,, jest to niezwykle realistyczna powieść obyczajowa o Szwecji z lat 50, w którą został genialnie wpleciony wątek prawdziwej baśni.
Jest to opowieść o czwórce kobiet, które życie połączyło w brutalny sposób.
Jedną z głównych bohaterek jest tytułowa ,,Kwietniowa czarownica,, Ta niepełnosprawna, chorująca na epilepsje i porażenie mózgowe, dziewczyna posiada niezwykły dar.
,, Kiedy pozna swoje umiejętności, może przemieszczać się w czasie i przestrzeni, może się ukryć w kropli wody i w owadach, z taką samą łatwością bierze w posiadanie ludzi.Nie ma jednak własnego życia.Jej ciało jest słabe, niedoskonałe, nieruchome,,.
Desiree przez służbę zdrowia traktowana jest niczym roślinka. Nikt nie rozumie, że pod powłoką kalectwa znajduję się normalna kobieta, potrzebująca miłości, ciepła. Autorka ukazuję nam naganny stosunek społeczeństwa do osób niepełnosprawnych. Przez zamknięcie w ośrodku i odizolowanie od ,,normalnych,, obywateli, społeczeństwo próbuje pozbyć się problemu. Zapomnieć o nim.Matka biologiczna Desiree, ulega, więc ogólnie przyjętej zasadzie pozbycia się wybrakowanego elementu. Oddaję córkę do szpitala dla przewlekle chorych. Nie spełniona jako matka postanawia adoptować zdrowe dziewczynki Christine, Margaretę, Brigitte. I tu wielkie brawa bo kreacja tych postaci jest niesamowita. Każda z nich ma bowiem zupełnie odmienny charakter. Nie są to jednak przerysowane bohaterki, a żywe, oddychające, borykające się     z swoim życiem kobiety. Narracja tej, więc jak łatwo się domyślić 4 osobowa. Zmiany perspektywy następują naglę, gwałtownie, trochę z zaskoczenia, ale problem nakreślony jest tak szczegółowo, że jedynie zmagają apetyt. Fakty z życia każdej z nich okrywamy bardzo powoli i finezyjnie.
Na początku największą sympatią obdarzyłam Christinę. Wykształcona, empatyczna pani doktor. Z biegiem powieści dostrzegłam jednak, że została lekarzem tylko po to, aby sprostać oczekiwaniom swojej matki biologicznej Astrid. Nie było w niej pasji, oddania, a jedynie próba ucieczki, uwolnienia się od przeszłości.Jej sztuczna uprzejmość, poukładany Postindriustrialny raj przeradza się piekło, którego staje się niewolnikiem.
Oczywiście jej zachowanie nie jest bezpodstawne,była bita w dzieciństwie, co było przyczyną kompleksów, które towarzyszą jej przez całe dorosłe życie. Przez protekcjonalną klasę średnią odbierana będzie zawsze jako mierna parweniuszka. Dlatego wciąż dzieli swoją kobiecość z cierpieniem. Przyzwyczajona do okrucieństw, które szykuję jej los.
Kolejną z przybranych sióstr jest Margareta i po przeczytaniu całości utworu muszę przyznać, że mimo jej mankamentów jest zdecydowanie moją ulubioną postacią. Jako jedyna bowiem, posiada nadzieję. I pomimo tego, że swoje związki buduję na zdradzie, kłamstwie, pozorach, jest z sobą szczera. Nie ludzi  się, że jest nieskazitelna. W dodatku jest niezmiernie inteligentna. Fragmenty, w których opisuję świat jako obraz fizycznych wzorów i powiązań, nawet dla mnie, totalnej fizycznej ignorantki, jest niesamowicie urzekający.
Ostatnia Brigitta, to istna kobieta wamp. Już jako dziecko była nieznośna, kapryśna i arogancka. Przez całe życie traktowana przez wszystkich jako wadliwy egzemplarz. Jako dorosła kobieta stacza się na samo dno, ćpa, traci synka, wyzbywa się godności. I pomimo wulgarności tej postaci, dzięki autorce, jestem zrozumieć jej postępowanie.
Wszystkie te kobiety, łączy wspólna przeszłość i ciągła konkurencja o uczucia przybranej matki Ellen.Czy uda im się wyswobodzić z koszmaru, którego doświadczyły w dzieciństwie?
Jak to się stało, że są tak potwornie podstępne i nieufne?
Czy są w stanie uciec przed swoim przeznaczeniem?
Tego wam już nie powiem, bo ta książka jest na prawdę warta powolnej indywidualnej interpretacji.
Może się bowiem wydawać, że jest to jedynie książka obyczajowa, o kobietach, które nigdy nie pozbyły się ciężaru doświadczeń z dzieciństwa, ale tak wcale nie jest.
Jest to bowiem powieść o szaroniebieskich przemysłowych miastach,blokowiskach,fabrykach i zakłamanym społeczeństwie, dla którego urodzenie nieślubnego dziecka jest gorszą hańbą niż morderstwo.
Jest to książka o skostniałym,konserwatywnym obywatelu, który przez dziurkę od klucza podgląda sąsiadów, ale nie wyciągnie do nich pomocnej ręki.
Jest to także powieść o ,,Wielkim Dowcipnisiu,, -Bogu, z którym niepełnosprawna Desirre polemizuję, niczym biblijny Hiob.


Pozycja ta wywarła na mnie ogromne wrażenie. Pozwoliła zastanowić się nad kwestiami, które do tej pory bagatelizowałam. Czasami czytanie wręcz bolało, ale przy tym nie jest to pozycja trudna w odbiorze.
Przeczytanie 500 stron zajęło mi niecałe dwa dni.
To jedna z tych przerażających, ale zarazem pięknych i wielkich książek, które zostają na długo w naszych sercach.
Zdecydowanie polecam!








Tytuł: ,,Kwietniowa czarownica,,
Autor: Majgull Axelsson
Wydawnictwo: W.A.B seria z miotłą
Ilość stron: 500
Ocena:5,5/6

11 komentarzy:

  1. Książkę dawniej przeczytałam niedbale, dlatego muszę na spokojnie ją jeszcze raz zgłębić. Recenzja ciekawa jak zawsze:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, nie wiem od czego zacząć. Może od tego, że książkę z pewnością przeczytam. Lata 50, Szwecja i ta finezyjność, o której piszesz niezwykle mnie kusi. Poza tym okładka. Niby bardzo prosta, a jednak urzeka, a ja uwielbiam czytać piękne książki, również zewnętrznie. Już nie mogę się doczekać lektury i zaczynam poszukiwania. Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak tak dalej pójdzie, to stanę się fanką wydawnictwa W.A.B. i ich książek :) A dzięki temu, moja biblioteczka się powiększy, a portfel skurczy :] Oj, ciekawe lektury wydają, klimatyczne, kuszące, takie, od których trudno się oderwać. Muszę zapolować na "Kwietniową czarownicę", ale też na inne książki z serii z miotłą :)

    OdpowiedzUsuń
  4. kasandra_85-> polecam przeczytać powoli, delikatnie delektując się każdym zdaniem, naprawdę warto :)

    Ala-> okładka książki jest naprawdę piękna.Zresztą to jej zawdzięczam tą przygodę :)Klimat tej książki jest niezwykle urzekający.Ja dałam się uwieść w stu procentach.
    Bellatriks-> ja już jestem ich ogromną fanką, bo jeszcze nie miałam okazji się na nich zawieść, a seria z miotłą jest dla mnie balsamem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Również podoba mi się okładka książki. A recenzja tym bardziej, świetna.

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdzieś już o tej książce czytałam... Nie mogę skojarzyć za żadne skarby gdzie, ale sięgając pamięcią wstecz, wydaje mi się, że również książka opiewana była samymi przyjemnymi epitetami i zdaje się, już wtedy mnie zaciekawiła. W każdym razie Ty przypomniałaś mi o niej i zachęciłaś jeszcze bardziej! Jeżeli chodzi o czytelniczą złą passę to w moim przypadku maj również w jakimś stopniu zmienił ilość czytanych stron o kilkadziesiąt, znacznie chętniej sięgam po książki, choć przeszkodą jest permanentny brak czasu... Przykre, że maj jeden z najpiękniejszych miesięcy w roku jest zarówno tym, który wymaga ode mnie jak największej wydajności.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdecydowanie obyczajówka. Motyw agenta, moim zdaniem, służy jedynie do przedstawienia człowieka rozdartego pomiędzy obowiązkiem a pragnieniem. Nie ma tam żadnych akcji, planów operacyjnych, ani nic w ten deseń. Nie wiem, czy wolałabyś tą wersję, czy kryminał, aczkolwiek myślę, że książka warta uwagi. Za "Cesarzową" również się rozejrzę, bo ostatnio ciągnie mnie do kultury Chin ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jest w tej książce coś, co bardzo mnie zachęca, choć sama nie wiem, co. Mimo to chyba ulegnę i skuszę się na tą pozycję.

    OdpowiedzUsuń
  9. Co do konkursu można się zgłaszać w komentarzach, ale jak wolisz to na dima29@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo możliwe :) Z całą pewnością stwierdzam, czytając Twoje recenzje, że poszukuję w literaturze tego samego- nietuzinkowego podejścia do tematu, emocji. Jednakże, moje czytelnicze preferencje nie są szczególnie wyszukane, głównie sięgam po klasykę, bo to daje mi jakąś gwarancję dobrej jakości literatury :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękuję bardzo, zmieniałam, zmieniałam, wahałam się i wahałam, ale w końcu postawiłam na ten i bardzo się cieszę, że się podoba! Chyba zostanie na dłużej :)

    OdpowiedzUsuń